Nie do końca jeszcze rozbudzony
usiadł na łóżku i ziewnął głośno, rozglądając się przy tym po sypialni. Po
porozrzucanych po podłodze ubraniach i niedomkniętych drzwiach od szafy
domyślił się, że Nina kolejny raz zaspała na uczelnię i wszystko robiła w
pośpiechu. Pewnie na jego nieszczęście nie zdążyła wyjść z psami na spacer i
teraz czekają na niego nieprzyjemne niespodzianki w salonie. Miał tylko cichą
nadzieję, że dywan, na który wydał kupę kasy, wciąż jest w nienaruszonym stanie.
Oparłszy łokcie na udach, przejechał dłońmi po zmęczonej twarzy i głośno
westchnął, przenosząc po chwili wzrok na siedzącego w progu pokoju szczeniaka.
Mimowolnie na twarzy Chestera pojawił się znikomy uśmiech, jednak zaraz
zniknął, gdy poczuł przeraźliwy ból głowy. Na samą myśl o tym, że tego dnia
musi dokończyć piosenkę, którą zamówił jakiś nadziany gwiazdor pozbawiony
jakiegokolwiek talentu do pisania tekstów na własną płytę, mężczyźnie zrobiło
się niedobrze. Przez chwilę tkwił w letargu i dopiero kiedy poczuł na bosej
stopie coś zimnego, opamiętał się na tyle, by sprawdzić, co dzieje się dookoła
niego. Spuścił wzrok na podłogę i zaśmiał się cicho, gdy zobaczył kręcącego się
przy nim szczeniaka. Po niebieskiej obroży rozpoznał Simbę, który nieśmiało dotykał
zimnym nosem jego bosej stopy.
- Czego byś chciał? – spytał
Chester zachrypniętym po nocy głosem. Poruszył nogą, dokładnie obserwując
zachowanie szczeniaka. Simba nie odrywał wzroku od stopy mężczyzny, a gdy ten
ponownie przesunął nią po dywanie, nieśmiało dotknął ją łapą i odskoczył w bok.
– Chodź tutaj – zamruczał, łapiąc psa za obrożę. Wziął go na ręce i położył się
na łóżku, kładąc szczeniaka na swoim torsie. – Gdzie masz siostrę, co?
W tym momencie do pokoju wbiegła
Kiara i z rozpędu chciała wskoczyć na łóżko, jednak odbiła się od niego
brzuchem i wylądowała na twardej podłodze. Chester próbował powstrzymać śmiech,
jednak cała sytuacja była tak rozbrajająca, że nie mógł i po chwili pokój
wypełnił się dźwięcznym śmiechem mężczyzny. Odłożył Simbę na bok i podniósł się
do pozycji siedzącej, dokładnie obserwując suczkę. Kiara popatrzyła na
Chestera, podrapała się za uchem i wyszła z gracją z pokoju, wymachując przy
tym ogonem na wszystkie strony.
Mężczyzna zaśmiał się pod nosem i
podążył do kuchni, próbując ignorować Simbę, który doszedł do wniosku, że
długie nogawki spodni dresowych mężczyzny są tak smaczne, że należy je trochę
pogryźć. Chester w dalszym ciągu był tak rozespany, że nawet nie odepchnął od
siebie psa, pozwalając mu robić z nogawką to, na co tylko miał ochotę.
Przecierając rozespane oczy, otworzył na oścież lodówkę i dopiero po chwili
dotarło do niego, że na jej drzwiczkach jest przylepiona karteczka. Przeczytał
dokładnie wiadomość od Niny i odetchnął z ulgą, gdy okazało się, że psy były na
porannym spacerze i kolejny raz będzie musiał z nimi wyjść dopiero przed
południem.
- Dzień dobry, paniczu
Bennington, co dzisiaj zechce pan zjeść na śniadanie? – zapytał samego siebie,
przeglądając przy tym zapełnione jedzeniem półki lodówki. – Hm, dzisiaj mam
ochotę na jajecznicę. Janie, przygotuj jajecznicę na bekonie… może być z trzech
jajek – odpowiedział pod chwili, wyjmując z opakowania odpowiednią ilość jajek.
– Chociaż, zaszaleję i zjem z czterech. Najwyżej mój cholesterol mnie wykończy
– dodał i dobrał jeszcze jedno jajko. Resztę odłożył do lodówki, zabrał bekon i
zamknął z hukiem drzwi. Gdy tylko to zrobił, zobaczył siedzące w progu
szczeniaki, które patrzyły na niego wielkimi oczami, jakby w ten sposób chciały
na nim coś wymusić. – Wiecie co? Zaczynam wierzyć w powiedzenie, że jaki pan
taki pies – powiedział rozbawiony i odłamał kawałek bekonu, po czym rzucił psom
pod nos. – A piśnijcie choć słówko Ninie, to będziecie spać na balkonie.
Dopiero po chwili Chester zdał
sobie sprawę z tego, że właśnie rozmawia z psami i załamany uderzył czołem w
drzwi od lodówki. Ponoć każdy na starość głupieje, więc wszystko było jasne. Z
szafki wyjął patelnię i zabrał się za przygotowywanie jajecznicy. Co chwilę
czuł na bosych stopach zimne noski szczeniaków, ale postanowił być nieuległym
wobec nich. Chciał zobaczyć, czy jeszcze potrafi być taki asertywny, jak
kiedyś.
Słysząc dzwonek swojego telefonu,
zaklął głośno i odstawił patelnię na inny palnik, by za ten czas, gdy będzie
biegł na złamanie karku do sypialni, nic nie stało się jajecznicy. Szybkim
krokiem udał się do pokoju i spod poduszki wyjął wyjące urządzenie. Widząc
wyświetlające się imię przyjaciela, uśmiechnął się półgębkiem i odbierając
połączenie, ruszył z powrotem do kuchni.
- Myślałem, że cię uprowadzili i
wywieźli do innego kraju – powiedział Mike na wstępie.
- Od razu na inny kontynent –
odgryzł się Chester, przytrzymując ramieniem telefon przy uchu. Szybko
dokończył jajecznicę i przerzucił ją na talerz. – Misio się za mną stęsknił, że
dzwoni?
- Oczywiście, kwiatuszku! –
zaśmiał się Shinoda i parsknął głośnym śmiechem. – A tak na serio, to w
wytwórni pytali, kiedy będziesz miał gotowy ten tekst.
- Niech, kuźwa, sami coś napiszą,
a nie nękają mnie telefonami – burknął pod nosem Bennington, idąc ze śniadaniem
do salonu. Ułożył wszystko na niskim stoliku, a sam usiadł na kanapie, od razu
włączając telewizor. Przełączył na poranne wiadomości i głośno westchnął. –
Spróbuj napisać coś, żeby nadawało się dla jakiegoś debila od dubstepu.
- No wiesz… - zaczął niepewnie
Mike, zapewne zastanawiając się, jak daleko może się zapędzić ze swoimi
wywodami. – W każdym bądź razie ta piosenka ma być gotowa na dzisiaj. Już
wczoraj Bob się nieźle wkurzył, gdy dowiedział, że nadal jej nie skończyłeś.
- Może mi naskoczyć – prychnął
Chester, grzebiąc widelcem w jajecznicy. – Powiedz mu, że jak dalej będzie mnie
tak poganiał, to ten jego pajac zaśpiewa Wlazł
kotek na płotek.
- Serio nic nie masz?
- Coś mam, ale to takie… -
Bennington przełknął jajecznicę i przymknął powieki, gdy jedzenie stanęło mu w
gardle. Nienawidził rozmawiać o interesach przy śniadaniu, bo wtedy od razu się
denerwował i wszystkiego mu się odechciewało. – Dobra, postaram się dzisiaj to
dokończyć i jutro dostanie ten cholerny tekst.
- Uhm, okay – mruknął cicho Mike.
– To może, jak już jutro wpadniesz do wytwórni, to wyskoczymy potem na jakieś
piwko czy inny soczek?
- Soczek odpowiada – uśmiechnął
się szeroko i przeniósł wzrok na telewizor. – Dobra, kończę, bo mi śniadanie
stygnie.
Po szybkim pożegnaniu się z
Michaelem, zakończył połączenie, a telefon odrzucił na bok. Dopiero po chwili
upewnił się, czy na pewno wylądował on na kanapie i odetchnął z wyraźną ulgą,
gdy zobaczył leżące obok niego urządzenie. Jeszcze tego by brakowało, żeby na
rozpoczęcie nowego dnia rozwalił swojego iPhona.
Po zjedzeniu śniadania i
potajemnym dokarmianiu szczeniaków suchym chlebem, poszedł do kuchni i odłożył
brudne naczynia na blat.
- Janie, zajmij się tym –
powiedział do samego siebie takim tonem głosu, jakby pochodził z rodu
szlacheckiego, a zmywanie naczyń było czymś dla niego haniebnym. – Oczywiście,
paniczu Bennington, zaraz się tym zajmę – odpowiedział po chwili i wrzucił
naczynia do zmywarki.
Pokręcił głową z niedowierzaniem
dla samego siebie i wrócił do salonu. Szczeniaki właśnie bawiły się sznurkami w
przeciąganie liny, więc nie zawracając sobie nimi zbytnio głowy, poszedł do
sypialni. Na stojącym przy oknie biurku jak zwykle panował istny chaos, w
którym trudno było cokolwiek znaleźć. Chester jedynie chciał kartki, na których
przez ostatnie dni spisywał swoje coraz to nowsze pomysły. Niestety Nina tak
bardzo nabałaganiła na blacie, że znalezienie odpowiednich plików graniczyło z
cudem. Narzekając na swoją dziewczynę, poprzekładał jej rzeczy na jedną stronę
i zabrał się za układanie swoich tekstów. Na szczęście zaraz w ręce mężczyzny
wpadły piosenki i luźne myśli, które teraz zamierzał poukładać w jedną,
logiczną całość. Słysząc szczekanie psów, obejrzał się za siebie, jednak
okazało się, że tylko dały się ponieść zabawie. Wrócił więc do szperania w
szafkach i serce o mało co nie wyskoczyło mu z piersi, gdy po dłuższej chwili
nie odnalazł czarnej teczki. Czując coraz szybsze uderzenia mięśnia, klęknął na
dywanie i wyrzucił z półki wszystko, co się tam znajdowało.
- Nie, nie, nie! Tylko nie to –
powiedział załamany, przeglądając rzeczy. – Nie może tego zobaczyć – dodał
ciszej, przerzucając wszystko po kolei.
Po chwili w jego ręce wpadła
odpowiednia teczka, jednak dla pewności sprawdził jej zawartość i gdy okazało
się, że to ta właściwa, odetchnął z ulgą. Już dawno powinien był spalić te
teksty w kominku, którego nie mieli, albo podrzeć na małe kawałki i wywalić na
śmietnik, jednak chyba tak naprawdę nie potrafił tego zrobić. Z tymi piosenkami
wiązała się cała jego przeszłość, a na razie nie był na tyle odważny, by
wymazać wszystko z pamięci. Zamknął teczkę i odłożył ją na miejsce, zasłaniając
jakimiś książkami i zeszytami.
Zabrał kartki z tekstami i wrócił
do salonu. Szczeniaki siedziały przed telewizorem i wpatrywały się w ekran,
jakby naprawdę rozumiały to, co mówi do nich dziennikarka. Chester usiadł na
kanapie i przełączył na Animal Planet, gdzie właśnie leciał jakiś program o
psach. Goldeny jakby rażone piorunem poderwały się na równe nogi i zaszczekały
piskliwie, gdy na ekranie pojawiły się dorosłe osobniki tej samej rasy, co one.
- Że ja się na to zgodziłem –
westchnął bezradnie Chester, rozkładając na niskim stoliku kartki. Uważnie im
się przyjrzał, przeleciał wzrokiem po poszczególnych wersach i załamany swoją
bezsilnością, ukrył twarz w dłoniach. – Janie, co myślisz o piosence o
bąbelkach? – zapytał po chwili, przejeżdżając rękoma po zarośniętych
policzkach. Od razu przypomniał sobie, że jeszcze wczoraj przed pójściem spać
obiecał Ninie, że w końcu się ogoli. Na razie jednak nie miał na to
najmniejszej ochoty. – O bąbelkach? Paniczu Bennington, czy panicz na pewno
dobrze się czuje? – spytał samego siebie, opierając się o oparcie kanapy.
Założył ręce za głowę i spojrzał w śnieżnobiały sufit. – Właśnie chyba nie.
Skoro chcę pisać o bąbelkach, to coś ze mną jest nie tak – wymruczał na wpół
załamany, na wpół rozbawiony i wstał z kanapy. – Herbata dobrze mi zrobi. A
może kawa? Nie, herbata. Kawa jest niezdrowa. A co w sumie jest zdrowe? Janie,
czy możesz przestać się ze mną kłócić? Dobrze, paniczu Bennington, już milczę.
Dziękuję.
Po szybkiej wymianie zdań z samym
sobą, Chester zrobił herbatę i wrócił do salonu, by kontynuować pracę nad
piosenką. Bywały dni, że pisanie piosenek było dla Chestera naprawdę łatwym
zajęciem. Siadał, zbierał plik kartek, chwytał za długopis, a słowa same
przychodziły mu do głowy. Nim się obejrzał cała piosenka widniała tuż przed
jego oczami, a on zastanawiał się, skąd na myśl przyszły mu poszczególne
zwroty. Ostatnio było jednak tak, że z coraz większym trudem Chesterowi udawało
się pisać coś ambitniejszego, niż piosenki o bąbelkach.
- Bubbles,
bubbles, I wish my name was bubbles, bubbles, I wish my friends were bubbles,
bubbles, I ride my car on bubbles, bubbles, I go real far on bubbles… On bubbles – zanucił pod nosem,
przyglądając się szczeniakom, które w dalszym ciągu wpatrywały się w ekran
telewizora i raz po raz szczekały na pojawiające się na nim psy. – Paniczu
Bennington, cóż to było za dziwne… coś? – spytał na głos, opadając na oparcie
kanapy. Spojrzał na unoszącą się nad kubkiem parę i załamany uderzył się z
otwartej dłoni w czoło. – Może ja lepiej się ogolę – postanowił po chwili,
podnosząc się z sofy.
Przeszedł do łazienki, włączył
światło i oparł się o zimną ścianę, wzrok spuszczając na bose stopy. Nad głową
Chestera nagle zapaliła się żaróweczka, a do głowy wpadł najgenialniejszy
pomysł, na jaki kiedykolwiek mógł wpaść: prysznic! Szybko zrzucił z siebie
ubrania i wszedł do kabiny, odkręcając od razu kurek z ciepłą wodą. Odczekał
chwilę i stanął bezpośrednio pod natryskiem, pozwalając strumieniom uderzać w
zmęczone ciało, które domagało się masażu. Zanotował w głowie, by poprosić Ninę
o to, gdy tylko wróci z uczelni. Może nie od razu, bo jeszcze wygoni ją z psami
na spacer, a potem jeszcze będzie musiała przygotować obiad. Przecież on jako
artysta nie może odrywać się od pracy i musi skupić się na pisaniu tekstu.
- It's a B and a U and a B and a B and an L and an E and an S and an S – zanucił
na głos, wcierając w ciało żel o dziwnym, słodkim zapachu.
Dopiero po chwili zorientował
się, że użył żelu, który niedawno kupiła sobie Nina. Szybko spłukał z siebie
pianę i zakręcił wodę. Otworzył drzwi od kabiny, po omacku odszukał ręcznik i
owinął się nim wokół bioder. Podszedł do umywalki, z szafki zdjął piankę do
golenia oraz maszynkę.
- Janie, jak myślisz, czy zrobić
sobie wąsa? – zapytał na głos, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. –
Paniczu Bennington, wąsa? Czy to nie lekka przesada? – zmarszczył czoło,
nakładając na policzki i brodę piankę do golenia. – A co mi tam. Raz się żyje,
prawda? – uśmiechnął się do siebie i zaczął jeździć maszynką po zaroście.
Doskonale wiedział, że Nina jeszcze tego samego dnia każe mu zgolić tego
śmiesznego wąsa, ale przecież robił to na żarty.
Po doprowadzeniu się do porządku,
ubrał się w czyste ubrania, które znalazł w łazience i wyszedł do salonu. Z
obrzydzeniem spojrzał na kartki z tekstami i momentalnie poczuł, jak robi mu
się niedobrze. Już wiele razy zastanawiał się nad rzuceniem tego w cholerę, bo
przecież dzięki spadkowi po ukochanej ciotce był ustawiony do końca życia,
jednak to zajęcie, jakim było pisanie piosenek dla innych piosenkarzy,
sprawiało, że wciąż trzymał się kurczowo muzyki. Przecież sam niegdyś należał
do zespołu i sam ten zespół doprowadził do rozpadu. Głupota, bezmyślność
sprawiły, że pogrzebał nie tylko swoje marzenia na wielką karierę, ale także
marzenia przyjaciół. Wszyscy porozchodzili się do innych kapel i jedynie
Michael ostał się w wytwórni podlegającej pod Warner Bross Records, gdzie razem
z Chesterem udzielają się twórczo, tworząc teksty dla innych. Shinoda chyba
jako jedyny z Linkin Park nie miał pretensji do Benningtona o to, że kiedyś
doprowadził do zakończenia ich działalności. To był dla niego trudny okres w
życiu i tak naprawdę, gdyby nie upartość i bezgraniczna pomoc Mike’a, nie
zdołałby się wygrzebać z tego bagna. To tylko sprawiło, że stali się sobie tacy
bliscy, a pojęcie przyjaźni zyskało dla Chestera nowe znaczenie.
Wykończona po całym dniu spędzonym
na uczelni z niewyobrażalnie wielką ulgą przekroczyła próg mieszkania. Od razu
została zaatakowana przez szczeniaki, które nie kryły ekscytacji z pojawienia
się właścicielki, co dało dziewczynie do myślenia, że Chester nawet się z nimi
nie pobawił. Wzdychając głośno, zdjęła kurtkę oraz buty i przeszła do salonu,
gdzie miała nadzieję znaleźć swojego chłopaka. Od razu zatrzymała wzrok na
leżącym na kanapie mężczyźnie, na którego twarzy leżało jakieś czasopismo. Nina
uniosła gazetę i na widok wąsika parsknęła głośnym śmiechem, tym samym
wybudzając Chestera ze snu. Rozespany rozejrzał się dookoła, pocierając oczy
dłońmi i głośno ziewnął.
- Co ty masz na twarzy? – spytała
Nina, prawie zapowietrzając się ze śmiechu. Mężczyzna przejechał dłonią po
policzku i wzruszył ramionami. – Masz… wąsa? Chester! Ty masz wąsa! – parsknęła
ponownie i nawet nie poczuła, kiedy ten złapał ją za rękę i przyciągnął do
siebie.
- Jak wyglądam?
- Jak debil – mruknęła
rozbawiona, wbijając palce w policzki mężczyzny. – Błagam, pozbądź się go –
zaśmiała się uroczo i na powitanie pocałowała Chestera w usta. – Jak minął ci
dzień?
- Próbowałem pisać, ale marnie mi
to szło, więc się zdrzemnąłem, ale oczywiście wcześniej wyszedłem z psami na
spacer – wyrecytował i uśmiechnął się krzywo, przypominając sobie o
niedokończonej piosence. – Na jutro ma być gotowa, a ja mam ledwo dwie zwrotki
i jakiś marny refren. Chyba się wypaliłem.
- Przestań tak mówić – poprosiła
dziewczyna, kładąc dłonie na policzkach mężczyzny. – Zrobię nam coś do jedzenia
i coś poradzimy na twój brak weny.
- Masz na myśli dziki seks na
kuchennym blacie? – Chester poruszył zabawnie brwiami, za co oberwał w tył
głowy od Niny. – Tak tylko rzuciłem luźny pomysł.
- Ty lepiej idź zgolić tego
wąsika i pomóż mi z kolacją – zaśmiała się szatynka, idąc do kuchni.
Nie otwierając oczu, przesunęła
dłonią po materacu i zmarszczyła czoło, gdy nie napotkała żadnej przeszkody.
Unosząc powoli powieki, uniosła się na materacu i rozejrzała dookoła, wzrokiem
szukając Chestera. Po wpadającej do pokoju smudze światła domyśliła się, że
mężczyzna wciąż ślęczy nad tekstem piosenki, próbując za wszelką cenę dokończyć
go na czas. Nina wstała z łóżka i przed wyjściem z pokoju zerknęła jeszcze na
tarczę elektrycznego budzika. Na początku myślała, że się przewidziała, jednak
naprawdę dochodziła druga w nocy. Dziewczyna narzuciła na ramiona ciepły sweter
i powłócząc stopami, poszła do salonu. Chester siedział przy stole i nerwowo
uderzał końcówką ołówka o jego drewniany blat.
- Kocie – zamruczała Nina,
opierając dłonie na ramionach mężczyzny, który pod wpływem tego gestu wzdrygnął
się wystraszony. – Mam nie pytać, jak ci idzie? – wyszeptała, zjeżdżając dłońmi
na jego tors. Mocno przytuliła się do pleców Chestera i cicho westchnęła,
zerkając na leżące na blacie kartki.
- Nie potrafię tego dokończyć –
powiedział załamany, ukrywając twarz w dłoniach. – Utknąłem w jednym punkcie i
nie umiem z niego wyjść. Z resztą czym ja się przejmuję, skoro całość jest tak
beznadziejna, że i tak nikomu się nie spodoba? – prychnął, odsuwając od siebie
papiery.
Nina usiadła na drugim krześle i
zaczęła przeglądać tekst piosenki, co chwilę uśmiechając się pod nosem.
Zerknęła na Chestera i poruszyła zabawnie brwiami, gdy natknęła się na uroczą
metaforę miłości. Uwielbiała czytywać piosenki napisane przez Benningtona, bo
wtedy czuła się, jakby poznawała go od nowa.
- Jest… całkiem inaczej niż
dotychczas – przyznała na sam koniec i podsunęła kartkę pod nos mężczyzny. –
Dokończysz? Posiedzę z tobą dopóki nie złożysz podpisu – dodała i uśmiechnęła
się promiennie do niego.
Chester skinął głową na zgodę i
sięgnął po leżący nieopodal ołówek. Przez chwilę wpatrywał się w rozespaną
twarz Niny, a gdy na myśl zaczęły mu przychodzić kolejne słowa, powoli i bardzo
skrupulatnie postanowił wszystko zapisać na czystej kartce, by w razie czego
móc coś jeszcze zmienić. Nim się obejrzał słowa przemieniły się w zdania, a one
z kolei w ostatnią zwrotkę. Zmęczonymi oczami spojrzał na wyświetlacz swojego
telefonu i z tego szoku rozdziawił nieco usta. Dochodziła trzecia, a on mógłby
przysiąc, że jeszcze niedawno było ledwo po północy. Przejechał dłonią po
zmęczonej twarzy i spojrzał na Ninę, która z tego wszystkiego zasnęła z głową
na stole.
- Kochanie – szepnął,
przejeżdżając dłonią po jej ramieniu. Leniwie uniosła powieki i popatrzyła
zamglonymi oczami na mężczyznę. – Skończyłem pisać. Postawisz ostatnią kropkę?
– poprosił, uśmiechając się uroczo. Dziewczyna chwyciła w dłoń pióro i czarnym
tuszem nakreśliła na samym końcu niewielki znak. – A teraz chodź spać.
*
Wybaczcie tego Chestera z
rozdwojeniem jaźni. Zaczęło się od otworzenia lodówki, a skończyło na gadaniu
do samego siebie. Trochę się wyjaśniło, prawda? Linkin Park, jak widzicie nie
istnieje, bo jakoś nie umiem pisać o gwiazdach. Już wolę opisywać osoby, jako
zwykłych śmiertelników, a nie rozchwytywane przez ludzi sławy. Okay, od
następnego rozdziału powoli będzie kończyła się ich sielanka i nawet nie
wiecie, jak się cieszę, że mam już napisanych 7 rozdziałów, bo złapał mnie taki
leń, że kompletnie nie chce mi się pisać tego opowiadania, ale oczywiście on
minie i dokończę tę historię.
Chcecie happy end czy wręcz przeciwnie? Piszcie w komentarzach, może mi
pomożecie wybrać jeden pomysł na zakończenie tej historii, bo póki co mam ich
za dużo, a połączyć się ich nijak nie da.
O tak, wyjaśniło się o co chodzi. Myślałam, że to będzie tak, że Chester ma z tego prawdziwego Chestera tylko imię, wygląd^^ A on jednak był w LP [był, jak to smutno brzmi, mam nadzieję, ,że nigdy nie będę musiała tak mówić naprawdę...] i jeszcze na dodatek rozpadli się z jego powodu. :( Nawet fajnie, że jest tak jak jest, ja też wolę czytać inną wersję niż tak jakby miało być, że są w zespole.
OdpowiedzUsuńOch, i pojawił się Mike! Muszę przyznać, że mam do niego słabość i cieszę się z tego faktu, nawet jak był tu tylko przez chwilkę *.*
nie mogłam z Chestera, który rozmawiał sam ze sobą! jak to śmiesznie wygląda jak się tak przypatruje temu z boku. Sama czasem tak robię xd i z psami [zresztą ze wszystkimi zwierzętami] rozmawiam ;D Dla mnie to nie jest dziwne, według mnie, zwierzęta rozumieją ludzi, tylko nie potrafią mówić [to takie zapewnienie dla samej siebie, że jednak nie jestem nienormalna xdd]
ta piosenka [jeśli to można nazwać piosenką xd] o bąbelkach jest świetna, zresztą tak jak i ta o praniu ;D i ta o meduzie xd
Czy chcemy happy end? Ja NIE! Lubię zakończenia nie happy-endowe [one mają swoją nazwę? powinny mieć], lubię jak się źle kończy, haha. Ludzie zdecydowanie za często piszą szczęśliwe zakończenia, a przecież w życiu nie często wszystko się dobrze kończy. Ale biorę pod uwagę, że większość powie, że chce happy end [oby nie]. I tak będzie mi się podobało jak to będzie xd Bo to będzie przecież Twoje ha ha :D
Okej, przeczytałam i normalnie mam do Ciebie słabość, dziewczyno *.* Opisałaś tak proste czynności, jak śniadanie, golenie się, czy nawet wstawanie z łóżka, w taki sposób, że aż miło się czyta, na prawdę. Jak czytałam te wszystkie opisy, to obrazy same malowały mi się przed oczami!
OdpowiedzUsuńChester i rozdwojenie jaźni? Ja go tam lubię, haha! Jak czytałam jak prowadził uroczą konwersację (tudzież monolog xd) z Janem, to uśmiech sam malował mi się na ustach ;d
Kolejna sprawa - Mike! Ahh, po prostu wymiękłam, serio.
"– Misio się za mną stęsknił, że dzwoni?
- Oczywiście, kwiatuszku!"
Leżałam z wielkim bananem na ustach xd
"- Kocie – zamruczała Nina, opierając dłonie na ramionach mężczyzny, który pod wpływem tego gestu wzdrygnął się wystraszony. – Mam nie pytać, jak ci idzie? – wyszeptała, zjeżdżając dłońmi na jego tors. Mocno przytuliła się do pleców(...)"
To było takie czułe i słodkie, że...Ahh! Niczym cudowna scenka z filmu romantycznego *.*
Jezu, serio, piszesz tak prosto (w pozytywnym sensie, oczywiście) i tak cudownie, że po prostu zaczynam się uzależniać. O każdej czynności czyta się z taką przyjemnością i lekkością... Ehh, nie mam pojęcia jak opisać to słowami, ale po prostu... Nie wiem, wokół Twojego stylu i wokół tego opowiadania jest jakaś atmosfera, która jest cholernie wciągająca.
Jezu, paplam tu piąte przez dziesiąte, a pewnie i tak nikt nie będzie wiedział o co chodzi xd Chciałam tylko powiedzieć, że to było wręcz GENIALNE!
Nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów i akcji.
Aaa i zanim zapomnę! Chester z wąsikiem wymiata! ;D
Co do zakończenia, to ja osobiście wolałabym tak pół na pół xd Żeby nie było za dramatycznie, ale też żeby zbyt cukierkowo nie było, mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi, bo dziś wyjątkowo gadam bez sensu xd
I ostatni sprawa (ależ ja nie po kolei opowiadam xd) to psiaki i gadanie do nich. Absolutnie urocze! *.*
Więc kończę już chyba, bo się rozpisałam jak cholera.
Pozdrawiam i koniecznie czekam na kolejny rozdział, błagam - nie pozwól mi długo czekać ;3
Devonne.
Jestem okropnym, złym człowiekiem który nie komentuje rozdziałów. Jestem po egzaminie z fizyki, więc moj komentarz może być od rzeczy. Moja wrodzona ułomność i choroba sieroca (niezłe combo...) na to pozwalają. Rozdział już kiedyś widziałam ale czytając go po raz... 31315631 milionowy tysięczny nadal mi sie nie nudzi i jest cudowny. Chester nawet bez wąsa wygląda jak debil ale taka jego uroda. Piszesz to kochanie tak.. tak cholernie idealnie doskonale. I cholernie bardzo mi sie to podoba. Kocham to i kocham ciebie <3 Jesteś doskonała w tym co robisz. No i jeszcze Jan, mój mistrz. Czy chcecie happy end? Hm... bazując na moich opowiadaniach i tym co lubie, chyba sama wiesz. Krew, geje, gwałty, morderstwa. Gadam całkiem od rzeczy czyli tak jak zakładałam.. Czekam na kolejny misia <3
OdpowiedzUsuńMuszę się przyznać, że ten rozdział kompletnie mnie rozbroił (co w moim wypadku nie jest wcale takie łatwe do osiągnięcia). Chester i jego rozmowy z psiakami, Chester panicz i jego Jan oraz oczywiście Chester z wąsikiem - mogłabym się śmiać i śmiać, czytając to po kilkanaście razy. Zazdroszczę Ci takiej wyobraźni i 'humorystycznego podejścia'. Jak dodać do tego te genialne opisy to w całości jest wprost niesamowite! Czyta się wprost przełatwo i niezwykle przyjemnie. Udało Ci się uratować mój dzień, który zdawał się być jednym wielkim cmentarzem smutku ;)
OdpowiedzUsuńPozostaje mi więc tylko bardzo, bardzo za to podziękować.
Co do końca... prawdę powiedziawszy jest mi to obojętne. Chociaż chyba jednak wolałabym albo nie happy-end, albo coś wypośrodkowanego (chodzi o to, że np. nie do końca dopowiedziane lub dramatyczne i wprost drastyczne, ale z jakąś nutką nadziei). Ale to Twoje genialne opowiadanie, więc tak naprawdę zrobisz jak zechcesz, a mi z pewnością przypadnie do gustu każda z opcji (o ile nie będzie zbytnio krwawa ;p)
Ja już niecierpliwie czekam na więcej, żądna kolejnej dawki naszego drogiego panicza, bo to tak odrobinę uzależnia ;)
Serdecznie pozdrawiam
Aż nie wiem, co powiedzieć. Każdy Twój rozdział jest cudowny, z resztą przecież na pewno o tym wiesz ^^ Hahah nie mogłam się opanować, by nie parsknac śmiechem w momencie, gdy Kiara wyrżnęła na dywanie, albo Chester gadał z paniczem Janem xd
OdpowiedzUsuńTo się wszystko tak przyjemnie czyta, że szok ! Umiliłaś mi popołudnie, które zaczęło się koszmarnie. Dzięki tej chwili spędzonej nad czytaniem Twojego rozdziału na chwilę zapomnialam o katuszach ortodontycznych i do tej pory mam banana na twarzy ^^
Ciekawa jestem jak ta sielanka będzie sie kończyć, co sie wydarzy..
Jaki bym chciała koniec? Dobre pytanie. Całkowity happy end? Nie... Bardzo dramatycznie? Też nie.. Myślę, że najlepsze byłoby takie zakończenie 50/50 , bardziej pasujące do realiów, nie lubię, gdy coś jest zbyt przesadzone ;d
Uwielbiam Cię dziewczyno! Przeganiam precz tego lenia i czekam na następny rozdział!:)
Rozdział jest rozbrajający. :D Rozwalił mnie tekst:
OdpowiedzUsuń"-Jak wyglądam?
- Jak debil"
Nie mogę się przestać śmiać :D Umilasz mi czas swoimi rozdziałami. Miło jest przeczytać coś lekkiego na zakończenie dnia. :)
Zakończenie? Cóż, jako że nie jestem zwolenniczką happy-endu, to wolę coś dramatycznego. ;)
Pozdrawiam ;)
co jak co, ale jednak Chester z wąsem to niezbyt udane połączenie ;d śmiałam się jak głupia, czytając o tym pomyśle ;p i jeszcze mnie rozwalił Chester gadający sam ze sobą ;d boskie, cudowne, słodkie i niesamowicie urocze *.* sama często rozmawiam ze sobą w myślach, ale żeby aż mówić na głos... ;d chory, kochany Chaz ♥ i uwielbiam te psiaki, tym bardziej, że to moja ulubiona rasa ; )
OdpowiedzUsuńco do zakończenia... zależy, co przewidujesz ;p jeżeli ma być Bennoda, to szczęśliwe, a jeżeli nie, to może być dramatyczne ;p może jestem okropna, ale przez zazdrość o mojego ulubionego faceta, nie chciałabym, żeby był z jakąś kobietą ;p Mike'a mogę zaakceptować ;> chociaż, miło mi się czyta momenty, kiedy Nina i Chaz są razem ;d więc zrobisz jak chcesz, pewnie będzie ciekawie ;p
pozdrawiam i życzę weny ; )
Jeeezu ten Chester jest świetny, podczas czytania cały czas miałam ogromny uśmiech na twarzy! Uwielbiam jego monologi, które są przezabawne! Wszystko sobie dokładnie wyobrażam i muszę przyznać, że stanął mi on przed oczami z tym wąsem przez co na twarzy znowu zagościł uśmiech! A co do zakończenia to myślę, że sama powinnaś zdecydowac i zaskoczyć wszystkich :D Powodzenia i życzę weny!
OdpowiedzUsuńDokładnie! Opisujesz przebieg zwykłego dnia, rutynowe czynności, a czyta się to niesamowicie! Naprawdę. Uwielbiam Twój styl pisania. Jest taki lekki, dobrze się czyta.
OdpowiedzUsuńA co do pytania - może dziwne, ale ze swoim zamiłowaniem do tragizmu i dramatów, stawiam na nieszczęśliwe zakończenia. Ale wszystko zależy od Ciebie, to Ty powinnaś zdecydować, ale jestem pewna, że zrobisz to dobrze i na pewno nas powalisz. :)
Pozdrawiam i zapraszam = www.bennodaforeverinourhearts@blogspot.com
Haha z Chesterem chyba naprawdę jest źle. Lol, cały czas się z tego śmieje. Ila ja bym dała za takiego chłopaka. Rozdział ciekawy i rzeczywiście dużo wyjaśniający. Kocham Twój styl pisania... wciąga mnie jak odkurzacz xd a co do pytania. Nie lubię happy endów i sama mało kiedy je piszę... naprawdę musi to być wyjątek, ale nie o mnie teraz. Tak więc, nie wyobrażam sobie tego, że mogło by tu stać się coś złego i np. Nina i Chester nie byli by już razem... nie, nie, nie. Dlatego zdecydowanie wolę happy end. [possess-my-heart]
OdpowiedzUsuńUwielbiam Chestera. Uch jak ja chciałabym mieć takiego faceta ;D Jest niesamowity. Rozdział jak zwykle wspaniały,a co do zakończenia... Z jednej strony chciałabym happy end, ale z drugiej wolę jak opowiadanie kończy się jakimś dramatem ;D Jednak wybór należy do ciebie ;)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ten rozdział. Chester był w nim taki słodki. Ten 'Jan' był najlepszy. Za każdym razem się śmiałam. Podobają mi się takie 'sielankowe' rozdziały. :D Niezbyt chcę, żeby ich związek zaczął się psuć, jednak fajnie by było, by w końcu gdzieś było nieszczęśliwe zakończenie. Takich blogów jest bardzo mało, a wiadomo, że w życiu zdarzają się też i przykre rzeczy. Dlatego ja jestem za tym nie wesołym zakończeniem. ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze wracając do rozdziału. Wydaje mi się, że Chester polubił szczeniaki. To fajnie. ;)
Szkoda, że w twoim opowiadaniu jest rozpad Linkin Parka, ale to ty tu tworzysz. Jest to też jakaś odmiana. ;)
Pozdrawiam. :*
LP słucham czasami, to może nie mój ulubiony zespół, ale i tak uważam, że są cudowni. Ostatnio mam obsesję na punkcie "Breaking the habit". I jej, smutno mi, że ich "rozpadłaś". Ale z drugiej strony... Nie lubię czytać o gwiazdach, więc to nawet dobrze.
OdpowiedzUsuńOd razu mówię - wariaci są fajni! No, może nie wszyscy, ale ci lekko szurnięci są mega. KOCHAM ICH. I uśmiechałam, czytając o wariactwie Chestera. I pieski, kocham pieski. Te małe, bo potem rosną i robią się szersze niż dłuższe, jak moja kochana sunia. ^^
Happy end... Nie. Nie, że ich nie lubię, bo czasami lubię. Są historie, które muszą mieć happy end, ale to naprawdę wyjątki. Tutaj chętnie zobaczyłam... Hm. Unhappy end.
To może zacznę od tego, że Chster gadający sam do siebie mnie powalił. No po prostu to było genialne, hahah. A poza tym to psiaki są takie słodziutkie, że aww. :3 No i widzę, że zaczyna się coś dziać, co takiego Chester ukrywa przed Niną i czego ona nie może się dowiedzieć? Mam nadzieję, że niedługo się to wyjaśni, bo jestem strasznie niecierpliwą osobą.
OdpowiedzUsuńCo do pytania, to myślę, że jednak mimo wszystko chciałabym nie-happy end. Mój humor ostatnio krąży tylko w takich klimatach. Ale zrobisz, jak zechcesz.
Pozdrawiam i czekam na kolejny. :)
Skończyłam właśnie czytać opowiadanie na violent-saint, doszłam do 5 rozdziału twojego drugiego opowiadania, teraz pora zabrać się za przeczytanie tego, bo w twoich opowiadaniach jestem zakochana od dawna. Jeszcze jak prowadziłaś je na onecie, później je niestety usuwałaś. Pamiętam czasy violent-kiss. Jak już wspominałam zacznę czytac to opowiadanie chociaż i tak wiem, że będzie wspaniałe.
OdpowiedzUsuń[fatal-drop.blogspot.com]
Myślałam, że już bardziej polubić Chestera nie mogę, a jednak się myliłam. Mogę wręcz powiedzieć, że jest jedyną postacią, która przypomina mi samą siebie bez wywoływania u mnie wstrętnej irytacji. Pierwszy raz w życiu lubię kogoś, kto ma podobne nawyki. Muszę więc dumnie przyznać, że także gadam sama do siebie, a co więcej... nawet w ten sam sposób. Prawda, Janie? No i te jego zaniki weny - cześć Chester, jesteś mną w ciele faceta.
OdpowiedzUsuńKolejny w sumie radosny rozdział, który pozwala nam poznać postać jeszcze lepiej, tym razem wzięłaś na celownik pana, zostawiając Ninę na drugim planie - ładnie rozegrane. Martwi mnie, ale też ciekawi ta czarna teczka... sam fakt, że jest czarna wzbudza podejrzenia.
Z jednej strony się cieszę, a z drugiej smucę, że powoli zakończysz tą sielankę... ale chyba trochę bardziej cieszę. Ciekawi mnie tylko, czy mam szykować chusteczki?
A co do twojego pytania odnoście zakończenia. Hmm, myślałam nad tym przez cały czas pisania tego komentarza i wciąż nie mogę się zdecydować. Z jednej strony lubię smutne zakończenia, ale z drugiej... jest mi zawsze żal tych postaci na koniec, za bardzo żal. Więc jeśli sama masz ten dylemat... napisz obie wersje! Ta-da!
PS mam ogromną nadzieję, że ten leń Ci minie i będziesz pisała to opowiadanie dalej, z taką samą pasją co na początku. Muszę przyznać, że jest jednym z lepszych twoich prac, a doskonale wiesz, że masz ich całe mnóstwo! Więc, trzymam kciuki i nie mogę doczekać się dalszych losów tych bohaterów (matko, to zabrzmiało jak w jakieś reklamie tych... power rangers samurai... ugh, o zgrozo)
xoxo
Weeeź, nie to, że zajebiście piszesz to jeszcze tworzysz takie szablony... przy Tobie czuję się jak totalne beztalencie -.- Szablon cudowny i jeszcze z tym momentem, moim ulubionym z tej piosenki *___*
OdpowiedzUsuńTak sobie wejdę tylko popatrzeć...
xd
komentarz mi się nie dodał, no co za chamstwo w państwie, które - nawiasem mówiąc - i tak już jest nieźle pojebane. uchh, no ale rozdwojenie jaźni Chestera jest zajebiste! hahahahahah o boziuuu, JANIE! :D słodziaszne to pisanie piosenki i kończenie kropką *.* no ale dobra, bo mad się rozczuliła xd toooo ten, to papatki loffki czy tam coś xoxo
OdpowiedzUsuńhappy end! ;d
OdpowiedzUsuńHAPPY END ! :3
OdpowiedzUsuń