piątek, 7 grudnia 2012

Epilog

Stojący na moście mężczyzna rozejrzał się dookoła siebie, głośno przy tym wzdychając. Spomiędzy jego lekko rozchylonych i drżących warg wydobył się szary obłok nikotynowego dymu, którym wcześniej mocno się zaciągnął. Od jakiegoś czasu papieros stał się jego najlepszym przyjacielem, który potrafił pocieszyć go w trudnych chwilach. Lądujący na ziemi niedopałek zdawał się być spadającą z nieba gwiazdą, której przeznaczeniem nie było jednak spełnienie czyjegoś życzenia, ale rozbicie się na twardej powierzchni i bycie zdeptaną przez czubek buta.
Chłodny powiew wiatru uniemożliwił Chesterowi odpalenie kolejnego papierosa. W końcu zrezygnowany niepowodzeniami, schował paczkę do kieszeni skórzanej kurtki i przedramionami oparł się o metalową barierkę. Przez chwilę stał w bezruchu i beznamiętnym wzrokiem wpatrywał się w zachmurzone niebo. Z trudnością udało mu się dojrzeć na nieboskłonie kilka pojedynczych gwiazd, które z ledwością przedzierały się przez gęste chmury. Znudzony tym widokiem spuścił wzrok na rwącą rzekę, która przepływała tuż pod nim. Przyłapał się nawet na tym, że przez chwilę miał ochotę wskoczyć do lodowatej wody i dać się ponieść nurtowi bez względu na to, gdzie później by się znalazł. Chciał po prostu zmyć z siebie poczucie winy i bezsilność, która stała się jego nieodłączną towarzyszką.
Czując na ramieniu ciepły uścisk silnej dłoni, obejrzał się za siebie i lekko uśmiechnął na widok Michaela. Odkąd Nina odeszła, stał się on dla Chestera kimś o wiele więcej, niż tylko przyjacielem. Był przy nim zawsze wtedy, kiedy go potrzebował i nawet wtedy, gdy udawał, że wszystko jest okay. Michael doskonale wiedział, że nawet jeśli Chester mówił mu, że ma odejść, tak naprawdę pragnął jego obecności i bliskości, jednak był zbyt dumny, by to przyznać osobiście. Ostatnie wydarzenia jeszcze bardziej zbliżyły do siebie tych dwóch mężczyzn, o ile to w ogóle było możliwe.
Nie odzywając się słowem, Michael oparł się przedramionami o barierkę mostu i cicho westchnął, po chwili przenosząc wzrok na zamyślonego Chestera. Sam nie wiedział, co mógłby powiedzieć w obecnej sytuacji. Od śmierci Niny Bennington bardzo się zmienił. Stał się jeszcze bardziej zamknięty w sobie i coraz rzadziej dopuszczał do siebie innych ludzi. Michaelowi z ledwością udawało się burzyć ściany, którymi Chester otaczał się każdego dnia.
- To wszystko jest takie pochrzanione – powiedział ściszonym głosem Bennington i opuścił głowę, wbijając wzrok w swoje buty. – Cholernie mi jej brakuje.
- Dzisiaj mija rok, prawda? – odezwał się nieśmiało Michael, a gdy Chester skinął głową w ramach odpowiedzi, zagryzł nerwowo dolną wargę. – To tutaj zabrałeś ją na pierwszą randkę? – szybko zmienił temat na nieco bardziej przyjemny i rozejrzał się dookoła, przyglądając się okolicy, która teraz tonęła w mroku. – Nie mamy zbyt dużo czasu – powiedział po chwili Michael, tym samym wyrywając przyjaciela z amoku.
- Daj mi chwilę – szepnął Chester, ukrywając twarz w przedramionach, które w dalszym ciągu spoczywały na barierce. – Idź do chłopaków, a ja zaraz do was dołączę.
- Okay, tylko się nie spóźnij, bo odjedziemy bez ciebie! – pogroził mu Mike, ale i tak mimo wszystko się uśmiechnął, burząc swoje groźne oblicze. Poklepał Chestera po plecach i oddalił się w stronę stojącego niedaleko nich busa.
- Jasne. Ciekawe, kto wtedy by śpiewał na koncertach! – odpowiedział Bennington, podążając wzrokiem za odchodzącym przyjacielem.
Mike obejrzał się za siebie i pokręcił głową z rozbawieniem. Machnął ręką na Chestera i przyspieszył kroku, po chwili znikając w czarnym samochodzie. Mężczyzna stał przez chwilę w bezruchu, wpatrując się bezmyślnie w przestrzeń rozciągającą się przed nim. Nie mrugnąwszy okiem, wyjął z kieszeni spodni czarne pudełeczko i otworzywszy je, wydobył z niego srebrny pierścionek. Niewielkie brylantowe oczko połyskiwało idealnie w świetle księżyca, jakby tym samym próbowało powstrzymać mężczyznę przed tym, co planował z nim zrobić.
- Żałuję, że się nie zgodziłaś – wyszeptał drżącym głosem i wypuścił pierścionek z dłoni.
Chester Bennington od zawsze był mężczyzną, który za wszelką cenę starał się stawiać czoła przeciwnościom losu; który próbował ochraniać swoich bliskich przed wszelkimi niebezpieczeństwami tego świata. Nikt jednak nie nauczył go jednej bardzo ważnej rzeczy: bronienia ich przed samym sobą, przed potworem, którego ukrywał starannie pod powłoką delikatności i sztucznych uśmiechów.

*
To było moje pierwsze i ostatnie opowiadanie o LP. Zdecydowanie ostatnie. Dawno się tak nie namęczyłam, pisząc rozdziały. Praktycznie od piątego rozdziału pisałam to wszystko na siłę, czego wprost nienawidzę, ale nie chciałam porzucać kolejnego bloga. Nie wiem w sumie, co jest gorsze, ale mniejsza o to.
Długie to opowiadanie nie było, jednak ja nie umiem pisać długich historii, bo najnormalniej w świecie się nimi nudzę i później piszę je z przymusu, a nie dlatego, że chcę. Zakończenie pewnie pozostawia wiele do życzenia i będą osoby, którym się ono nie spodoba, ale jakoś nie miałam innego pomysłu. Już nie pamiętam nawet, kiedy ten epilog napisałam. Prawdopodobnie na początku listopada albo i wcześniej. Od tamtego czasu w ogóle już nie ingerowałam w to, co napisałam. Jedynie sprawdzałam błędy przed wrzuceniem na bloga.
Hm, na koniec wypadałoby wszystkim podziękować za czytanie tego czegoś i komentowanie. Chciałabym zwłaszcza podziękować tym osobom, które zostały ze mną do samego końca. Wymieniać nie będę, bo to nie ma najmniejszego sensu. Po prostu dziękuję za każdy komentarz i za to, że potrafiliście wyłuskać trochę wolnego czasu na to opowiadanie.
Aktualnie znajdziecie mnie na nowym blogu, na którym już pojawił się pierwszy rozdział, więc zapraszam (; 



PS: ile osób tak właściwie to czytało? 

22 komentarze:

  1. Ja czytałam od 6 rozdziału. Szkoda, że to już koniec :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, myślałam, że będzie więcej rozdziałów. .__. No, ale i tak to opowiadanie o LP stawiam na pierwszym miejscu. :)
    Byłam pewna, że Nina wyjdzie zdrowa z tego wypadku, Chester będzie z nią na nowo i wszystko będzie w porządku, jednak się myliłam. Zaskoczyłaś mnie, wiesz? Zazwyczaj fanfictiony kończą się dobrze, wszyscy są szczęśliwi, a u ciebie główna bohaterka umarła. Oderwałaś się od rutyny, stworzyłaś rarytas nie tylko dzięki pomysłowi, ale również dzięki samemu stylowi pisania. Długie opisy nie były nudne, wręcz przeciwnie, zachęcały czytelników do dalszego czytania, a i sam wystrój bloga przyciąga wzrok. Jeżeli kiedykolwiek wydasz książkę, możesz być pewna, że umieszczę ją w swojej biblioteczce i będę polecać twoje "wypociny" każdemu, kto się natknie. :)

    Pozdrawiam :)
    Cathy

    OdpowiedzUsuń
  3. O jejku. Nie spodziewałam się takiego zakończenia, trochę mną wstrząsnęło. Generalnie ta historia była bardzo wzruszająca, jak zobaczyłam epilog to trochę się rozczarowałam, ale doskonale cię rozumiem. Podsumowując, uwielbiam twój styl i chciałabym pisać tak dobrze jak ty. Każdy rozdział przypawał mnie o dreszcze xD Może 10 to mało, ale według mnie to dużo.
    Gratuluje ci tak wspaniałej wyobraźni, życzę weny i pomysłów!
    Pozdrawiam, Noddy ;)
    [http://i-am-the-mess-i-have-created.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeeeeeezu! Kobieto jak mogłaś skończyć to opowiadanie! Nie wybaczę Ci tego! :< I to jeszcze w taki sposób, śmierć Niny? Chyba smutniej być nie mogło, a ten moment kiedy Chester stał na moście i rzucił pierścionek, jeju, łzy w oczach miałam! Świetny epilog, jednak i tak mi smutno, że historia Niny i Chestera się zakończyła :( Dodaję w takim razie Twoj nowy blog do obserwowanych i tam teraz będę męczyć Cię komentarzami! :D
    Pytasz kto czytał Twojego bloga? OCZYWIŚCIE, ŻE JA! Od samego początku do samego końca, bo jakże mogło być inaczej!
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. CO TAK KRÓTKO?! Okej, okej - czekaj, daj mi sekundę na zebranie myśli.
    Wiesz, cudowny epilog, co prawda nie ma happy end'u i słów "i żyli długo i szczęśliwe", ale jest życiowo. I to mi się podoba. Co prawda szkoda, że Nina zginęła, no ale... Cóż. Wiesz, nie wiem w sumie co powiedzieć, po prostu chyba podziękuję Ci za to opowiadanie i ten epilog, który na prawdę mnie oczarował. Więc... DZIĘKUJĘ. Czytało się na prawdę świetnie.
    PS: Zaraz spadam na rozdział pierwszy, a tym czasem jeszcze wtrącę swoje pięć groszy i dodam, że ja tam już przez chwilę miałam w głowie Bennodę, hahah xd Zdecydowanie za dużo jej xd Wszędzie ją widzę.
    No nic, ja czytałam to opowiadanie od początku, aż do końca i jestem ciekawa kolejnego.

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda ze Nina nie zyje wspolczuje Chesterowi bo strara kogos kogo sie kochalo to najgorsze co moze byc.Opowiadanie mi sie bardzo podobalo i wiedz ze bede czytac dalej twoje opowiadania ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. No patrz, pierwszy raz przewidziałam zakończenie. Nawet wróciłam do mojego poprzedniego komentarza.
    Ja to się nawet przyzwyczaiłam do tego, że Twoje blogi nie są jakimiś tasiemcami, chociaż szkoda mi, cholernie szkoda, że to koniec. Ale jeśli pisałaś na siłę, to racja, że nie ma sensu, pisanie powinno być przyjemnością, nie przymusem.
    Nie wiem jak zebrać teraz swoje myśli. Nie to, że jestem w trakcie pisania rozdziału do siebie i ciągle myślę o śmierci, to tutaj Nina nie przeżyła i Chester, który ciągle o niej myśli, mimo że minął rok. Ale dobrze, że zakończyło się w taki sposób. Chyba ciężko by mi było uwierzyć, że Nina i Chester żyli by szczęśliwie. Wątpię czy zmieniłoby się coś, to wszystko co się ciągnie za Chazem... Całe szczęście, że ma Mike'a i resztę chłopaków, chociaż wykrzykiwanie osobistych piosenek chyba nie jest dla niego zbyt łatwe.
    Kto czytał? No chyba nie muszę pisać, że ja? Jednak muszę? JA! Zawsze czytałam, bo bardzo lubię to co tworzysz [czytałam nawet o 1D, które po jakimś czasie cholernie mi się znudziło ;D], zajrzę zaraz na nowego bloga, chociaż nie mam pojęcia kim są ci na tym obrazku. Pewnie zaraz się przekonam.
    Tak szczerze to to opowiadanie, zaraz po pamiętnym violent-kiss, jest jednym z moich ulubionych Twoich blogów. :) Bardzo je polubiłam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie.. :c Już koniec? Myślałam, że Nina wyjdzie cało z tego wypadku, że wszystko wroci choć po części do normy bla, bla bla. No ale się przeliczyłam.
    Strasznie szkoda, że to już koniec. Pozostał wieelki niedosyt, ale cieszę się, że mogę czytac już kolejnego bloga.
    Masz rację, pisanie powinno być przyjemnością, a nie torturą. Przede wszystkim Ty masz być zadowolona z tego, co robić i czerpać przyjemność.
    Przechodząc do epilogu. Krótki, ale może to i dobrze. Zwięzły. W tym momencie po raz kolejny jest mi szkoda Chestera. Kurde, on na prawdę ją kochał. A teraz ta myśl, że to wszystko jest po części jego winą...
    Ach, ja pesymistka wszędzie muszę sobie dorobić ideologię bólu i cierpienia :)
    Pytasz, kto czytał? JA, nie pamiętam już dokładnie, od którego rozdziału, ale zapewniam Cię, że nie było dnia, kiedy bym tu nie zagladala.

    No cóż, nie będę Cię żegnać, bo przeciez nas nie opuszczasz, spróbowałabyś tylko ^^
    Pedze czytać początek nowego opowiadania.
    Nie uwolnisz się chyba ode mnie nigdy.. xd
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale mi się smutno zrobiło. Nie dość,że to już koniec tego wspaniałego opowiadania, to na dodatek uśmierciłaś Ninę ;( Szkoda mi Chestera, ech. Epilog rewelacyjny, cieszę się,że ruszyłaś już z nowym opowiadaniem ;)
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  10. Szkoda, że to już koniec. W sumie chociaż zakończenie było smutne, całkiem dobrze wkomponowało się w to wszystko. Nie przypuszczałam, że Nina zginie. Biedny Chester musiał mocno się załamać. Dobrze, że ma Shinodę, który w razie co zawsze mu pomoże. Jemu właśnie kogoś takiego chyba teraz najbardziej potrzeba.
    Trochę smutno mi, że już więcej nie wpadnę tutaj aby poczytać o Chesterze i Ninie, ale z drugiej strony coś się kończy, a zaczyna coś nowego. Już nie mogę się doczekać tego nowiuśkiego opowiadania. Ciekawe, co też tam wymyśliłaś ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Po dłuższym czasie wchodzę, żeby przeczytać kolejny rozdział, a tutaj już epilog! Powiem Ci, że mnie lekko zaskoczyłaś, tak szybkim zakończeniem tej opowieści, ale lepsze to, niż żebyś miała nadal męczyć się z pisaniem na siłę. Chociaż szczerze mówiąc, nie da się w ogóle odczuć, że pisanie tego nie sprawiało Ci przyjemności, a było jedynie obowiązkiem. Jest świetne, trzyma poziom i wzbudza emocje. Smutne zakończenie, jednak właśnie takiego oczekiwałam. Było dobrze na początku, żeby potem się zepsuło, w życiu nie ma szczęśliwych zakończeń. Szkoda mi jedynie Niny, nie spodziewałam się, że ją zabijesz. No i Chestera w sumie też, w końcu to w pewnym sensie była jego wina, że dziewczyna miała ten wypadek. Wracając do ostatniego rozdziału, końcówka zmiażdżyła. Ten pękający wazon, jako metafora złamanego serca Benningtona świetna.
    Żałuję,że nie mogę już napisać "pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział". W pewnym sensie jakoś się już przyzwyczaiłam do zaglądania tutaj. No, ale już nie marudzę.
    Dziękuję za możliwość przeczytania tak dobrego opowiadania i cieszę się, że go nie zostawiłaś, tylko doprowadziłaś do końca.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja czytałam to od II rozdziału. Smutne, że to już koniec. Szkoda mi Chester‘ a. Hyy ... Przyzwyczaiłam się, że wchodzę tu co środę. Więc życzę ci weny na kolejne rozdziały na nowym blogu :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Umh, łezka mi się zakręciła w oku, ale to chyba dobrze, bo powinna. Nie wiem, co napisać, bo raz już mówiłam na temat tego epilogu i teraz brakuje mi po prostu słów. Ale jest dobry, cholernie dobry, bo wiele się z nim wiąże.. Spisałaś się! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja czytałam, ale wcześniej nie miałam profilu na bloggerze, żeby skomentować. Znam to opowiadanie na wylot i powiem Ci szczerze, że bardzo mi się podobało. Może dlatego, że nie było takie jak wszystkie inne - Chester nie związał się z fanką, tylko wiódł normalne życie i miał zwyczajną dziewczynę. Niby bez fajerwerków, ale Twój styl pisania sprawiał, że wiele razy doprowadziłaś mnie do płaczu.
    Dziękuję Ci za Lost-in-echo. Mam nadzieję, że powrócisz w podobnym stylu.

    OdpowiedzUsuń
  15. przeczytałam dziś ostatnie 3 rozdziały i właśnie się tak zastanawiam, dlaczego nie zrobiłam tego wcześniej.
    kiedyś już Ci pisałam, że uwielbiam Twój styl i końcówka była dla mnie niesamowita. nie przeżywałam zbytnio śmierci Niny, nie przepadałam za nią za bardzo. szkoda, że nie będziesz już pisać o LP. może to po prostu był zły temat, a nie zespół?
    mniejsza o to, niedługo znajdę trochę czasu na kolejny i wpadnę na pewno. wracając do tych rozdziałów, których nie czytałam wcześniej - kiedy Mike opowiadał Ninie o przeszłości Chestera, miałam łzy w oczach i trochę żałuję, że nie mówił dłużej, czułam lekki niedosyt. ale i tak bardzo mi się podobało, naprawdę.
    no i końcówka: świetna. uwielbiam takie emocjonujące momenty zawarte w drobnostkach, jak sytuacja z tym pierścionkiem. idealnie trafiłaś w mój gust.
    jako że to epilog, to jeszcze raz powtórzę, że naprawdę uwielbiam sposób, w jaki opisujesz najdrobniejsze szczegóły, jak zwyczajne krzątanie się po domu.
    życzę powodzenia w dalszym pisaniu, matty, choć możesz mnie pamiętać jako chezy. (ta od icutyououtnowsetmefree.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  16. cześć. Muszę przyznać, że końcówka przyprawiła mnie o potok łez.
    Mam pytanie, czy mogę przenieść Twoje opowiadanie do PDF i wrzucić na chomika? Chciałabym stworzyć taką "biblioteczkę" opowiadań o Linkin Park, bo wiem, że sporo ludzi by tego chciało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hm, okay, nie ma sprawy, ale WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE i mam nadzieję, że adres bloga i mój nick będą wyraźnie zaznaczone

      Usuń
    2. jasne! to chyba oczywiste :)

      Usuń
  17. Dołanczam się do grupy : ,,Ile osób to czytało ? '' - czytam. Niesamowite. Życzę weny.
    PS : Ładna szata graficzna.

    OdpowiedzUsuń
  18. Wiem, ten blog jest dawno opuszczony. Wiem, nikt tu nie zagląda. Ale muszę coś powiedzieć: najlepsze opowiadanie jakie czytałam. Zwłaszcza chory umysł Benningtona. No i zakończenie... Genialne. Zazwyczaj Chester i wyimaginowania panienka żyją długo i szczęśliwie, mają dzieci itp. A tu? Skończyło się idealnie... Posępnie, ale jednak pozytywnie.
    _________

    Pozdrawiam- nikogo- bo pustką tu wieje.
    ______
    my-own-paranoia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie wiem czy piszę późno, ale z dużą różnicą od innych.
    Smutna informacja że nie będziesz już pisać dalej o Linkin Park, ale dobrze że postanowiłaś to skończyć, sama już od dawna piszę, i wiem jak bezsensowne jest pisanie na siłę.
    Co nie zmienia faktu że to opowiadanie jest genialne, i dziękuję ci że je napisałaś. :)
    _____________________________

    http://heaven-as-hell.blogspot.com/
    http://b-e-n-n-o-d-a.blogspot.com/
    http://shut-up-when-im-talking-to-you.blogspot.com/
    http://love-story-ann.blogspot.com/
    http://linkin-park-socks.blogspot.com/
    Byłoby mi miło jak byś przeczytała któreś z tych opowiadań. <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Pochłonęłam to w trzy dni, tak bardzo mnie wciągnęło. Niesamowity fanfik, całkiem inny od tych, które czytałam kiedykolwiek wcześniej.
    Nie wiem, co jeszcze mądrego mogłabym napisać. Masz talent i go rozwijaj!
    Tymczasem zapraszam na swojego fika:
    http://grzdylowe-linkinfiction.blogspot.com :).
    Opcjonalnie na opowiadanie wyrwane całkowicie ze świata fanfiction:
    http://soldierowe-opowiadania.blogspot.com
    Pozdrawiam, weny.
    K.N.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy konstruktywny komentarz. Jeżeli zamierzasz zostawiać jedynie spam, to od razu możesz odpuścić, bo usunę go bez wcześniejszego przeczytania go.