Ściskając
mocniej teczkę w dłoni, przekroczył próg wytwórni płytowej i rozejrzał się po
ogromnym holu, zatrzymując po chwili wzrok na uroczej recepcjonistce, która
niekiedy wyglądała, jakby była na haju, bo do każdego się uśmiechała i to bez
względu na to, czy do budynku wchodził gburowaty mężczyzna, czy wypindrzona
paniusia z białym pieskiem pod pachą. Chester skinął głową na powitanie i w
ostatnim momencie zatrzymał się przy recepcji, dochodząc do wniosku, że krótka
pogawędka z uroczą Susane nikomu jeszcze nie zaszkodziła. Mężczyzna oparł się
przedramionami o marmurowy blat i uśmiechnął się szarmancko do młodziutkiej
recepcjonistki. Dałby sobie rękę uciąć, że nie dostała się na wymarzone studia
i ktoś z rodziny załatwił jej pracę w wytwórni Warner Bross. Połowa z ludzi,
którzy pracowali w tym budynku należała do tych, którym kiedyś coś się nie
udało i teraz za wszelką cenę próbują zapanować nad swoimi chorymi ambicjami,
przygotowując i podając kawę ważnym cwaniakom w garniturach.
- Hej, Susiii –
przywitał się Chester, specjalnie przeciągając imię dziewczyny, gdyż to zawsze
sprawiało, że tak uroczo chichotała pod nosem i oblewała się rumieńcem. – Jak
mija ci dzień?
- Dobrze, a teraz będzie jeszcze lepiej –
powiedziała, opierając głowę na dłoni. Popatrzyła rozmarzonym wzrokiem na
Benningtona i uśmiechnęła się słodko. – Podobno podpadłeś szefowi – dodała już
nieco ciszej, spuszczając nieśmiało wzrok na blat recepcji. – Czeka na ciebie w
swoim gabinecie.
- Wiem –
westchnął i przewrócił oczami. – Czuję, że to nasza ostatnia rozmowa – dodał i
odsunął się od recepcji. Na pożegnanie skinął głową i uśmiechając się lekko do
dziewczyny, ruszył w swoją stronę.
Sam nie
wiedział czemu, ale nie denerwował się, kiedy szedł do biura Boba. Może nerwy
nieco go zżerały w drodze do wytwórni, jednak po przekroczeniu progu tego
budynku wszystko uleciało z niego, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Chester pokonał ostatnie metry dzielące go od gabinetu szefa i przed wejściem
do środka zapukał kilka razy, nie chcąc jeszcze bardziej podpaść temu
wpływowemu mężczyźnie.
Prawda była
taka, że Bob mógł zwolnić Chestera już kilkanaście razy, jednak nie zrobił
tego, ponieważ był jednym z najbardziej utalentowanych pisarzy piosenek w USA.
Wiele razy miał do czynienia z osobami, które uważały się za dobrych
tekściarzy, ale Bennington w całej tej swojej skromności i oryginalności, był
tak wyjątkowy, że równie dobrze inne wytwórnie mogłyby się o niego bić, gdyby
tylko ktoś im o nim powiedział. Bob trzymał Chestera jakby w ukryciu, rzadko
rozmawiał o swoim ulubieńcu z innymi ludźmi, bo najnormalniej w świecie bał
się, że ktoś mógłby zaproponować Benningtonowi więcej pieniędzy, a wtedy on na
pewno odszedłby do konkurencji.
- Hej – rzucił
Chaz, zaglądając niepewnie do gabinetu. Spojrzał na siedzącego w fotelu
potężnego mężczyznę i przełknął nerwowo ślinę. Stres na nowo opanował jego
ciało, gdy zobaczył swojego pracodawcę i przypomniał sobie, jak ledwo kilka dni
temu wywalił na zbity pysk dobrego tekściarza, który przecież był o wiele
lepszy od Chestera. Przynajmniej jemu się tak wydawało i nie dopuszczał do
siebie myśli, że to właśnie on jest najlepszy w tej wytwórni, a nie Chris. –
Przyniosłem ten tekst.
- Dobrze –
mruknął Bob, wskazując dłonią wolny fotel stojący naprzeciwko niego. – Siadaj.
Chyba musimy pogadać.
Chester skinął
głową na zgodę i usiadł na obrotowym fotelu, próbując nie dać po sobie poznać,
jak bardzo stresuje go cała ta sytuacja. Czasami nie mógł uwierzyć, że ma
trzydzieści sześć lat, a boi się faceta, który jest od niego niewiele straszy.
Różnica była jednak taka, że Bob był jego pracodawcą i w każdej chwili może
uczynić z Chestera bezrobotnego z milionami dolarów na koncie. Dla Benningtona
to nie była już tylko praca i forma zarabiania pieniędzy, ale czysta
przyjemność. Pisanie tekstów stało się sposobem przelewania na papier zbędnych
emocji, które niegdyś tłumił w sobie i pozwalał im niszczyć się od wewnątrz.
Kilka kartek papieru zastępowało Chesterowi pamiętnik, a napisane przez niego
piosenki stawały się zbiorem jego myśli i wspomnień, których niekiedy było aż
za dużo.
- Ostatnio
spotkałem się z kumplem i wspomniał coś o Linkin Park – powiedział po chwili
Bob, bawiąc się długopisem. Spojrzał uważnie na Chestera i uśmiechnął się
półgębkiem, widząc malujące się na twarzy rozmówcy zaskoczenie. – Nie myślałeś
o powrocie do tego wszystkiego?
- Szczerze? –
Bennington poprawił się nerwowo na krześle i przejechał dłonią po szorstkich
włosach. – Może czasami zastanawiam się nad tym, jakby to było, gdybym nie
zjebał sobie głosu i mógł dalej śpiewać.
- Michael mówił
coś o operacji strun głosowych. Podobno gdybyś się jej poddał, to po jakimś
czasie mógłbyś wrócić do śpiewania – zauważył Bob i opadł z głośnym
westchnięciem na oparcie obrotowego fotela. – Przemyśl to dokładnie. Linkin
Park miało szansę stać się jednym z najlepszych rockowych zespołów na świecie.
Już po wydaniu pierwszej płyty organizatorzy festiwali zabijali się o was.
- Nie musisz mi
o tym przypominać. Ja nie straciłem pamięci, tylko głos – zaśmiał się Chester,
opierając łokieć na podłokietniku krzesła. Głowę wsparł na dłoni i uważnie
przyjrzał się rozmówcy. – Mówisz o tym teraz, bo…
- Tak po prostu
– westchnął Bob, wzruszając obojętnie ramionami. – Na wypadek, gdybyś jednak
zechciał wrócić do tego, co było.
- Uwierz, że za
nic w świecie nie chciałbym wrócić do tego, co było – wymruczał Chester i
położył teczkę z piosenką na blat biurka. – Może się nada. Jeśli nie, to złożę
wymówienie czy coś.
Bob zaśmiał się
pod nosem i pokręcił głową z niedowierzaniem, wyjmując z teczki kartkę z
piosenką. Przeczytał powierzchownie tekst i przeniósł wzrok na siedzącego
naprzeciwko niego Benningtona, który rozglądał się po pokoju, po raz setny
oglądając wiszące na ścianach płyty różnych wykonawców.
- Dobrze…
Bardzo dobry tekst, Chaz – przyznał Bob, uśmiechając się półgębkiem. – Dlaczego
miałbym cię zwolnić? Więcej wiary w siebie. Masz trzydzieści sześć lat, a
czasami zachowujesz się, jak zagubione dziecko w ciemności. Może potrzebujesz
jakiegoś światełka, co? – zażartował, odkładając kartkę z tekstem na biurko.
- Mam Ninę –
odpowiedział Chester i podniósł się z fotela, dając szefowi do zrozumienia, że
to najlepsza pora na zakończenie tej rozmowy. – Pójdę już, jeśli nie masz nic
przeciwko temu.
- Zezwalam.
Bennington
prychnął w duchu i odwróciwszy się na pięcie, odszedł w stronę drzwi. Przed
wyjściem na chwilę się zatrzymał, jakby licząc na coś jeszcze ze strony Boba,
jednak nie słysząc już żadnych słów płynących z jego ust, nacisnął klamkę i
opuścił pomieszczenie. Miał ochotę udusić Michaela własnymi rękoma i obawiał
się, że jeśli chwilę nie odczeka, to naprawdę to zrobi zaraz po tym, jak
przekroczy próg studia D. Był wściekły na przyjaciela za to, że rozpowiada
wszystkim naokoło, a zwłaszcza Bobowi o możliwości powrotu do śpiewania.
Nie było szans, by kiedykolwiek znów
chciał śpiewać. Za dużo łączyło się z tym wspomnień i to wcale nie pozytywnych.
Niektórzy mówią, że nie należy wracać do tego, co było kiedyś i Chester właśnie
tego się trzyma, chociaż niekiedy przeszłość sama wraca i nie pyta o zgodę.
Mężczyzna
przekroczył próg studia i momentalnie zatrzymał wzrok na siedzącym przy konsoli
Michaelu. W Chesterze wciąż buzowało od nadmiaru wrażeń, jednak zdołał opanować
złość i na powitanie uśmiechnął się sztucznie do przyjaciela, który nie był
taki głupi i od razu wyczuł, że coś jest na rzeczy. Nerwowo poruszył się na
krześle i poskubał się palcami po przydługiej brodzie. Gdyby Chester taką
zapuścił, to Nina puściłaby go z torbami i na koniec kopnęła w tyłek na rozpęd.
- Po cholerę
mówisz Bobowi, że mogę wrócić do śpiewania? – zapytał w końcu Bennington,
zakładając ręce na torsie. Unosząc jedną brew, spojrzał uważnie na przyjaciela
i pokręcił głową z niedowierzaniem. – Kuźwa, przecież wiesz, że nie wrócę do
śpiewania! Tu nie chodzi o operację. Mogą usunąć tego pieprzonego polipa czy
inne ustrojstwo, ale ja nie wrócę!
- Dlaczego nie?
– Michael był tak opanowany, że momentalnie rozzłościł Chestera jeszcze
bardziej. Widząc groźną minę przyjaciela, zmarszczył czoło i wzruszył
ramionami. – Przecież było fajnie, kiedy istniało Linkin Park.
- Fajnie? –
prychnął Chester i opadł na obrotowe krzesło, które stało obok Michaela. – No
tak, fajnie było się tak najebać i na drugi dzień nic nie pamiętać, nie? Ach,
wybacz, przecież nie ty byłeś wrakiem człowieka. To ja stoczyłem się na samo
dno.
- Chest… -
zaczął niepewnie Shinoda, w myślach uderzając się z otwartej dłoni w czoło. W
jednej chwili zaczął żałować, że w ogóle zaczął ten temat. Mógł pokornie
przeprosić Chestera za wtrącanie się w jego sprawy i opowiedzieć o tym, jak to
rano prawie potrącił staruszkę na światłach. Oczywiście nie specjalnie, a
przynajmniej nie do końca. On się spieszył, ona wtargnęła na ulicę i gdyby nie
szybki refleks Michaela, doszłoby do tragedii. – Przepraszam, nie powinienem
był.
- Nie, to ja
przepraszam – wyszeptał Chester, przejeżdżając dłonią po czole.
Czuł, że jeśli
jeszcze raz krzyknie na Michaela, to będzie tego żałował do końca życia.
Przecież Kenji to jego najlepszy przyjaciel i musi wybaczać mu wszystko,
chociażby popełnił największą głupotę życia. To on wyciągnął go z tego bagna i
pomógł przejść przez odwyk. Nawet przyjeżdżał co weekend do tego zadupia,
byleby tylko osobiście sprawdzić, jak Chester sobie radził, a bywało z tym
różnie.
- Nie chciałem
tak ostro – dodał po chwili Bennington i kątem oka spojrzał na Michaela, który
w odpowiedzi tylko lekko się uśmiechnął i skinął głową na znak zgody. – Po
prostu… Czasami są dni, że to wszystko wraca. Wraca i mnie na nowo niszczy. Ja
wiem, teraz powiesz, że nie mogę na to pozwolić, że mam walczyć, ale… łatwiej
jest się temu poddać – powiedział, nerwowo bawiąc się obrączką na palcu.
Pochylił się do przodu, opierając przedramiona na nogach i spojrzał pustym
wzrokiem wprost przed siebie. – Niekiedy to wraca nawet, gdy jestem z Niną.
Jeszcze do niedawna to się jej bało, a teraz? Siedzimy razem, oglądamy komedię,
ja zamykam oczy i widzę… widzę to wszystko. Jego twarz i ten ohydny uśmiech. Czasami
brzydzę się nawet Niny. Rozumiesz? Czuję obrzydzenie, kiedy mnie dotyka. Są
chwile, że mam ochotę ją uderzyć, wyżyć się na niej za wszystkie moje krzywdy.
Chcę ją skrzywdzić tak, jak mnie skrzywdzono kiedyś. Tak, jak on mnie kiedyś
krzywdził. – Chester na chwilę się zatrzymał i spojrzał na Michaela, który
patrzył na niego i uważnie słuchał monologu. – Coś się ze mną dzieje, Mike, coś
bardzo złego i boję się, że pewnego dnia ja znów pęknę…
Spojrzał z
ukosa na leżącą na podłodze Ninę i zaraz przeniósł wzrok na stojący przed nim
na stole kubek ze świeżo zaparzoną kawą. Sam nie wiedział, po co tak właściwie
ją zrobił, bo nie miał najmniejszej ochoty na kolejną dawkę kofeiny i tak
naprawdę nawet nie upił małego łyczka, odkąd usiadł z kubkiem przy stole. W
głowie wciąż huczało mu od nadmiaru wrażeń, wciąż słyszał wykrzyczane pod
adresem Michaela słowa, których nie wypowiedziałby, gdyby nie Bob i jego
upartość. Może i chciałby wrócić do śpiewania, jednak strach przed tym, co
mogłoby się wydarzyć, jeśli tylko pozwoliłby sobie na chwilę słabości, był tak
obezwładniający, że nie pozwalał mu nawet myśleć o powrocie do branży muzycznej
jako piosenkarz.
Głośne
westchnięcie mężczyzny rozniosło się echem po salonie, tym samym zwracając na
niego uwagę Niny, która od godziny wyginała się na rozłożonej na podłodze
macie, udając, że ćwiczy jogę. Prawda była taka, że nie miała zielonego
pojęcia, co mówi do niej facet z telewizora i tylko nieudolnie próbowała
powtarzać za nim kolejne pozycje. Chester kolejny raz uważnie przyjrzał się
swojej dziewczynie i oparł głowę na dłoni, mierząc szatynkę z góry na dół.
Czarne i obcisłe legginsy doskonale podkreślały szczupłe nogi Niny, a także jej
kształtną pupę i biodra, których mogłaby pozazdrościć niejedna kobieta. Z
każdym kolejnym ruchem dziewczyny przykrótka i szeroka koszulka z kolorowym
nadrukiem na przodzie unosiła się, tym samym ukazując jej płaski brzuch i
znajdujący się na podbrzuszu tatuaż przedstawiający żołnierza ze skrzydłami i
zawieszoną na kiju chorągiewką. Chester doskonale pamiętał, jak Michael spędził
pół dnia na zaprojektowaniu tego tatuażu, a później przez dwa dni chodzili z
Niną do różnych salonów, szukając odpowiedniej osoby, która podjęłaby się tego
zadania. Kiedy już stracili wszelką nadzieję na powodzenie tej misji,
Bennington przypomniał sobie o swoim dobrym kumplu, który robił mu każdy
znajdujący się na jego ciele tatuaż, a który po dłuższej nieobecności nareszcie
zdecydował się wrócić do miasta.
- Nudzi ci się?
– zapytała Nina, spoglądając na Chestera przez ramię. Mężczyzna uśmiechnął się
lekko i poruszył zabawnie brwiami. – Może dołączysz do mnie, co? Chyba nie za
dobrze sobie z tym radzę i potrzebny jest mi ktoś, kto dokładnie wytłumaczy mi
te pozycje… - powiedziała słodkim głosem, przygryzając kokieteryjnie palec.
- A potem
zrobię ci egzamin – zaśmiał się Chester, podnosząc się z krzesła. Podszedł do
siedzącej na podłodze Niny i założył ręce na torsie, uważnie jej się
przyglądając.
- Ustny? –
spytała Nina, przenosząc się na klęczki. Wyprostowała maksymalnie plecy i
popatrzyła na mężczyznę, przygryzając dolną wargę.
- Ustnie, to ty
możesz mnie przelecieć – wymruczał Bennington i momentalnie zatrzymał wzrok na
leżących na stoliku okularach Niny. Założył je i zrobił poważną minę, próbując
za wszelką cenę się nie roześmiać. – Plus dziesięć do inteligencji, co? –
zaśmiał się i pomógł dziewczynie podnieść się z podłogi. – To co z tym
zaliczeniem, panno Moreau? Słyszałem, że ostatnio opuściła panna kilka zajęć.
Nie wiem, jak to będzie z tą piątką na koniec semestru.
- Ale panie
profesorze… - zajęczała dziewczyna, opierając dłonie na torsie mężczyzny. – A
jeśli tak bardzo ładnie pana poproszę, to podwyższy mi pan ocenę? Bo mi tak
bardzo zależy na tej piątce… - zrobiła słodkie oczka i zagryzła dolną wargę,
uważnie przyglądając się Chesterowi.
- Jak bardzo?
- Baaaardzo –
mruknęła mu do ucha, owiewając ciepłym oddechem jego szyję i policzek.
Uśmiechnęła się pod nosem, gdy poczuła silne dłonie Chestera na swoich biodrach
i wbijające się w skórę palce.
- Myślę, że się
dogadamy – odpowiedział nieco drżącym głosem, przyciskając do siebie Ninę.
Dziewczyna
zarzuciła mu ręce na szyję i długimi paznokciami podrapała go po karku,
sprawiając tym samym, że jego ciało przeszył przyjemny dreszcz.
- Wybacz, jeśli
nie będę miała możliwości odpowiedzenia, ale sam wiesz, że z pełnymi ustami się
nie mówi – wyszeptała uwodzicielskim głosem i przygryzła płatek ucha mężczyzny,
którego dłonie zacisnęły się mocniej na jej biodrach.
Każde
wyszeptane przez Ninę słowo powodowało, że w Chesterze nagle zaczęła pękać
bariera, którą budował w sobie od tylu lat i która nigdy nie powinna była ulec
choćby najmniejszemu uszkodzeniu. Przymykając powieki, widział przewijające się
przed oczami obrazy. Przez chwilę nie kontaktował. Nie mógł rozpoznać
poszczególnych scen, jednak zaraz wszystko zaczęło do niego wracać, a on nie
chcąc dać się temu zniszczyć, jeszcze mocniej wbił palce w delikatną skórę
dziewczyny, nie zważając nawet na cichy jęk, który wydostał się z jej ust.
Czując na ustach przyjemne ciepło, pogłębił pocałunek i powoli zaczął się
kierować do znajdującej się na końcu przedpokoju sypialni. Nina szła krok w
krok za swoim chłopakiem, pozwalając mu robić ze sobą to, na co tylko miał
ochotę. Chester po chwili oderwał się od szatynki i spod przymrużonych powiek,
spojrzał jej w oczy, w których dostrzegał jedynie pożądanie i tą bezgraniczną
miłość. W tamtym momencie to uczucie było mu kompletnie obce; jakby w jednej
chwili zapomniał o tym, co tak naprawdę czuje do Niny.
- Chester? –
szepnęła drżącym głosem szatynka, opierając się plecami o ścianę przedpokoju.
Mężczyzna stanął tuż przed nią i popatrzył takim wzrokiem, jakim jeszcze nigdy
na nią nie spojrzał. – Wszystko w porządku? – zapytała nieco zbita z tropu,
wyczuwając dziwną atmosferę unoszącą się w pomieszczeniu.
Bennington nie
odpowiedział, tylko położył dłonie na biodrach dziewczyny i zachłannie wpił się
w jej usta, zsuwając po chwili ręce na pośladki szatynki. Zacisnął je na nich
mocno, a gdy Nina z tego wszystkiego przygryzła jego dolną wargę, na chwilę się
od niej odsunął. Przejeżdżając językiem po ustach, czuł metaliczny posmak krwi,
jednak zdawało mu się to w ogóle nie przeszkadzać, gdyż zaraz po tym ponownie
przygwoździł Ninę do ściany swoim ciałem i zachłannie ją pocałował. Szatynka
wsunęła nieco zimne dłonie pod koszulkę Chestera i wbiła paznokcie w jego
plecy, zostawiając czerwone ślady i niewielkie zadrapania. Odsunął Ninę od
ściany i pchnął ją w stronę sypialni, przez co o mały włos nie przewróciła się
na ziemię. Bennington w porę złapał dziewczynę za rękę i przyciągnął do siebie,
od razu wpijając się w jej malinowe wargi.
Z każdą kolejną
chwilą tracił nad sobą panowanie i wiedział, że jeśli czegoś z tym nie zrobi,
to nawet jeżeli po tym wszystkim poczuje ogromną ulgę i satysfakcję, to na
drugi dzień zeżre go wstyd i poczucie winy, że przez niego ucierpiała niewinna
Nina.
Popchnął
dziewczynę na łóżko, a sam zrzucił z siebie koszulkę, tym samym ukazując oczom
szatynki swoje wytatuowane ciało. Nina uśmiechnęła się kokieteryjnie i zagryzła
dolną wargę, przesuwając się na łóżku w stronę stojącego obok niego Chestera.
Uklękła na materacu i zwinnym ruchem odpięła klamrę paska jego spodni, które po
chwili zsunęły się do kostek. Kiedy zaczęła składać pocałunki na torsie i
brzuchu mężczyzny, ten chwycił za końce jej krótkiej koszulki i szybko ją z
niej zdjął. Po tym z gwałtownością odepchnął do siebie szatynkę, przez co
miękko wylądowała na materacu, i pochylił się nad nią, opierając ręce po obu
stronach jej głowy.
Przez dłuższą
chwilę patrzył Ninie w oczy i nawet jeśli dostrzegał w nich te iskierki
podniecenia, wiedział, że się go boi. Drżała ze strachu za każdym razem, gdy
dotykał jej ciała, bo tak naprawdę nie wiedziała, czego może się po nim
spodziewać. Pierwszy raz był tak brutalny i nieprzewidywalny w swoich czynach,
że chwilami czuła się, jakby był całkowicie jej obcy.
Jakby to nie
był jej Chester.
Ej, chyba i ja się go teraz przestraszyłam! Ale rozdział był naprawdę dobry! Podobał mi się - z resztą jak wszystko, co jest Twojego autorstwa! :)
OdpowiedzUsuńAch, kochana, mam nadzieję, że mi wybaczysz moją krótką nieobecność, ale mam wrażenie, że moja doba powinna mieć z dwie godziny więcej, abym to wszystko ogarnęła! Padam na twarz, a to przecież dopiero początek semestru ...
Jestem po uszy zakochana w Twoim opowiadaniu! Każde napisane przez Ciebie zdanie jest cudowne, wszystkie emocje, które przekazujesz można odczuć na własnej skórze. Idealnie wyobraziłam sobie Nine i Chestera, oczywiście uwielbiam ich dialogi, ktore jak zwykle wywołały uśmiech na mojej twarzy. Myślę, że fajnie by było gdyby wrócił do śpiewania, chociaż mógłby nieco zaniedbać Ninę i nie tylko. W każdym bądź razie czekam oczywiście z niecierpliwością na kolejne rozdziały :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
http://live-fast-dont-forget-us.blogspot.com/
A dla mnie taki brutalny Chester jest nawet na swój sposób pociągający! Nie to żebym mówiła, że jego zachowanie jest poprawne, ale ma coś w sobie xd
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to jak zwykle oczywiście mnie wciągnął. Powoli wszystko zaczyna się jakby wyjaśniać. No i Mike się pojawił! (Ahh *.*) Padłam po tej akcji z babcią xd
Nawet nie wiem co mogę jeszcze powiedzieć, po prostu kocham to opowiadania, ale Ty już to wiesz ;)
Pozdrawiam i czekam na kolejny ;d
Devonne.
Coraz bardziej podoba mi się to opowiadanie! Chester powinien powiedzieć Ninie o swojej przeszłości, może coś by się uspokoiło...
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :)
Och! Ile emocji w tym rozdziale!
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że bardzo podobają mi się Twoje rozdziały, Twój styl pisania, bo zawsze masz więcej opisów niż dialogów. A takie rozdziały ja lubię najbardziej, dlatego czytanie Twojego opowiadania sprawia mi wielką przyjemność.
Rozdział 4 jak każdy poprzedni udany, jednak ten był chyba trochę lepszy od pozostałych. To dlatego, że bardziej przedstawiłaś nam uczucia i myśli Chestera. A ostatni moment był nienajlepszy. Nie, nie dlatego, że ukazywałaś ich miłość, tylko dlatego jak zachowywał się Chester. Jego czyny są zagadką. Jest to bardzo intrygująca tajemnica. Nie mogę doczekać się kolejnych. Życzę weny.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie. :*
[zabita--nadzieja]
Zapomniałam dodać, że piękny ten nowy szablon! :)
UsuńŁo... teraz to mam mętlik w głowie, już nie jest tak słodko i pięknie jak to było w poprzednich rozdziałach. Tu był taki klimat od samego początku, że aż zaczęłam czytać dwadzieścia razy dokładniej niż zazwyczaj czytam.
OdpowiedzUsuńPrzeszłość Chestera zdecydowanie wraca do niego i aż się o niego boję. Te słowa, które powiedział do Mike'a... Że chciałby skrzywdzić Ninę, za to że skrzywdzono jego... Aż serce mi zwolniło, to było takie... hmm, tyle emocji w kilku słowach.
Nie wiem, ale w tej chwili nie potrafię się porządnie wysłowić. Boję się o Chestera. Że zrobi coś czego nie chce a potem będzie żałował. Przecież nie może się tak po prostu poddać swoim lękom, przeszłości... Wiem, to nie jest proste, zawsze łatwiej się poddać, ale on tak naprawdę kocha Ninę, w ostatnim czasie to udowodnił, nie może zrobić teraz czegoś co ją skrzywdzi. Mam nadzieję, że się opamięta, a potem jakoś sobie poradzą. Chaz ma Ninę, Mike'a. Nie zostanie sam.
Cholera, jaka ze mnie hipokrytka... Najpierw piszę, że chcę dramatyczne zakończenie a teraz, żeby jednak Chester się opamiętał. -.- Chociaż nie, podtrzymuję swoje zdanie, bo takie rozdziały wywołują o wiele więcej emocji niż takie sielankowe, a ja bardzo lubię jak coś mną od czasu do czasu wstrząśnie.
Matko... przepraszam za taki nieogarnięty komentarz, ale to przez ten rozdział i mój nastrój z kilku ostatnich dni...
chcę więcej takich rozdziałów.
No nieźle... Widzę, że powoli ujawnia się matura Chaza. I kurde.. Żal mi tego, że już nie śpiewa, że nie na LP. Mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach powiesz coś więcej na ten temat! I powiem Ci jeszcze, że bardzo mi się spodobała wypowiedź Chaza do Mike'a. Taka prawdziwa. Właśnie to lubię najbardziej. Czekam na kolejny i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA, dodałam epilog pisany z perspektywy Mike'a jak chcesz to wpadnij zobaczyć. :)
*natura! Wybacz! Słownik w komórce..
OdpowiedzUsuńChester jest dla mnie zagadką. W poprzednich rozdziałach był zupełnie innym facetem. Czyżby teraz ujawniała się jego prawdziwa natura ? No ale muszę przyznać,że wciąż jest pociągający, mimo tego,że momentami mnie przeraża ;d Rozdział świetny. Czekam nn.
OdpowiedzUsuńCoś dzieje się z Chesterem, zdecydowanie. I nie chodzi mi tylko o to, jak zachował się w scenie z Niną. Nawrzeszczał na Mike'a, na samo wspomnienie Linkin Park staje się innym człowiekiem. Nina ma rację. To nie jest jej Chester, a przynajmniej nie do końca. Plus jestem strasznie ciekawa, jakie demony go prześladują. Bo przecież coś musiało się stać. Tylko co?
OdpowiedzUsuńWiem, że wszyscy zachwycają się tymi słowami o skrzywdzonym Chazie i jego chęci skrzywdzenia Niny, ale mają rację! Aż się wzdrygnęłam. To takie prawdziwe, Geeez. Kiedy ktoś zrani nas, my również chcemy zadać komuś ból. Mam tylko nadzieję, że Chester się opamięta i nie skrzywdzi Niny. I wiesz, podoba mi się to podkreślanie jej dobra i niewinności. Bo to w sumie racja. Chester jest w połowie drogi do piekła, a ona coraz bardziej go stamtąd wyciąga. Oby tylko znowu nie stoczył się na dno.
Zakochałam się tatuażu Niny. Z reguły nie przepadam za tatuażami, ale coś takiego... God. <3 Cudeńko.
Pozdrawiam i życzę weny.
Chaz jest troszkę dziwny ;d byłam strasznie ciekawa, jak to wszystko rozwiniesz i wreszcie się przekonałam. jest naprawdę dobrze, oby tak dalej. ;>
OdpowiedzUsuńweny życzę
Na początek - bardzo ładny ten szablon ;)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału... Trochę mnie zaskoczył. Podejrzewałam co prawda, że nie może być wiecznie tak sielankowo i słodko, ale mimo wszystko tak jakoś mnie zwyczajnie zaskoczył. Straszliwie ciekawi mnie, co też dokładnie tak bardzo dało się we znaki Chesterowi (w sumie to bardziej kto). Mimo wszystko Chester w tym wydaniu też ma w sobie coś takiego hmm... niesamowitego? Nie potrafię do końca tego wyjaśnić. Chyba po prostu on trochę się zagubił. Mam tylko nadzieję, że będzie w stanie opamiętać się w odpowiednim momencie i nie stanie się już nic bardzo złego, bo jednak przyznam, że przez chwilę zadrżałam, czytając ten rozdział.
Boję się odrobinę zarówno o Ninę, jak i o Chaza, ale mimo wszystko muszę przyznać, że właśnie coś tak bardzo emocjonującego zdaje się najbardziej na mnie oddziaływać.
Pozdrawiam
Ładnie pozmieniałaś tutaj, aż musiałam się napatrzeć przez jakąś chwilkę.
OdpowiedzUsuńZaczynam bać się Chaza, czego w ogóle się nie spodziewałam. Mam cichą nadzieję, że się pohamuje w odpowiednim momencie, ale z drugiej strony... zżera mnie od środka ciekawość tego, do czego jest zdolny. Oczywiście martwię się o Ninę i nie chce, żeby jej się coś stało. Zaczyna się robić bardzo mrocznie - podoba mi się to. Po przeczytaniu tego rozdziału zatapiam się w tej historii jeszcze głębiej i nie mogę się doczekać tego, co ma się wydarzyć później, chociaż nie mam bladego pojęcia, co sobie wymyśliłaś.
Obawiam się trochę tego "Chaza potwora", jednak chyba znacznie bardziej tego, co skrywa jego przeszłość. Czuje, że ten rozdział to dopiero sam początek strasznych wydarzeń, które mogą nadejść... i trochę się tego obawiam, ale zarazem jestem podekscytowana.
xoxo
za każdym razem, jak wchodzę widzę inny szablon i na każdy nie mogę się napatrzeć, są świetne. *-*
OdpowiedzUsuńA co do treści, to powiem szczerze, że wolałabym, gdyby Chester mimo wszystko nie wracał do LP, fajnie czyta się o takim normalnym Benningtonie, a nie o bożyszczu nastolatek i najsławniejszym rockmanie świata. Zawsze to jakaś odmiana.
Idąc dalej, lekko przeraziło mnie to, o czym powiedział Mike'owi, wygląda na to, że Chester może być momentami niebezpieczny dla Niny. No i końcówka zapowiadała się taka gorąca i seksowna, a skończyło się na niepewności i nadziei, że Benningtonowi uda się w porę opamiętać i nie zrobi krzywdy biednej Ninie.
Z niecierpliwością czekam na kolejny, pozdrawiam. :)
Mój komentarz chyba się nie dodał poprzednim razem o.O Tak czy siak napisze jeszcze raz, bo to sama przyjemność.
OdpowiedzUsuńJesteś cudowna, Twoje rozdziały są cudowne. Każdy podoba mi się bardziej od poprzedniego.
Zaczęłam się teraz trochę bać Chestera, to jego zachowanie. Zgodnie z zapowiedziami sielanka będzie się kończyć więc jestem baardzo ciekawa dalszego ciągu !:)
niepokoi mnie zachowanie chestera :c zdecydowanie wolałam go jako takiego, zabawnego kolesia, z rozdwojeniem jaźni :o zastanawiam się co go doprowadziło do takiego stanu, bo raczej tu nie chodzi tylko o samo linkin park. nie dziwię się wcale, że nina przestraszyła się benningtona, bo ja sama czytając to srałam ze strachu *-* jestem niezmiernie ciekawa co będzie dalej a rozdział świetny, życzę weny. [possess-my-heart]
OdpowiedzUsuń