środa, 14 listopada 2012

Rozdział 7.

Kiedy po raz kolejny jej ciało przeszył nieprzyjemny dreszcz, opatuliła się szczelnie grubym kocem i zakaszlała głośno, budząc tym śpiące w posłaniach szczeniaki. Nina wysiąkała nos i odrzuciła na bok chusteczkę, podziwiając przy okazji papierową stertę pełną zarazków. Nie miała nawet sił, żeby wstać i wyrzucić wszystko do kosza. Przeziębienie nasilało się z każdą minutą, a ona czuła się, jakby miała zaraz umrzeć na katar. Głośne kichnięcie rozniosło się echem po salonie, a wystraszony Simba poderwał się na posłaniu i zaszczekał, jakby próbował tym samym przepędzić niechcianego i bardzo hałaśliwego intruza. Nina zaśmiała się pod nosem i kolejny raz zakaszlała, zasłaniając usta kocem. Było jej zimno, słabo, a na dodatek męczył ja przeraźliwy katar i kaszel. Załatwiła się tak przez własne zachcianki, bo gdyby nie ona i jej głupi pomysł pójścia w środku nocy na spacer, pewnie teraz siedziałaby na zajęciach i wysłuchiwała nudnego wywodu któregoś z profesorów. Zachciało jej się być wielką romantyczką i po dłuższych namowach udało się namówić Chestera na pójście na nocny spacer i podziwianie rozgwieżdżonego nieba. Nie przewidziała jednak tego, że o tej porze na dworze jest bardzo zimno, a cienki sweterek na nic się zda, kiedy zacznie dodatkowo wiać silny i mroźny wiatr.
Słysząc szczęk kluczy w zamku i otwierające się frontowe drzwi, odetchnęła z ulgą, wiedząc doskonale, że to wracający z zakupów Chester. Po chwili zobaczyła stojącego w progu pokoju mężczyznę i zaraz pożałowała, że jednak nie zdecydowała się zdrzemnąć, bo wtedy uniknęłaby tego litościwego spojrzenia, którym ją obdarzył.
- Kupiłem zapas mleka, więc zaraz zrobię ci mleko z miodem i czosnkiem – powiedział, kierując się do kuchni. Odłożył na blat reklamówki z zakupami i słysząc głośne jęczenie Niny, zaśmiał się pod nosem. – Nie marudź! To ty chciałaś urządzić nocny spacer z psami. Też ci się zachciało.. gwiazdy podziwiać, zwłaszcza, że wtedy niebo było zachmurzone.
- Przestań się czepiać, okay? – wymruczała posępnie, opierając się o framugę kuchennych drzwi. – Możesz mi zrobić dobrą herbatę? Nie chcę pić tego dziwnego wynalazku.
- Wracaj do łóżka – powiedział, wyganiając dziewczynę z pomieszczenia. Ona jedynie przewróciła oczami i położyła się na kanapie. – Chodziło o łóżko, a nie sofę.
- Ciesz się, że w ogóle leżę – prychnęła, opatulając się szczelniej kocem. – Mogłabym równie dobrze pójść na wykłady i mieć w nosie twoje mleko z czosnkiem.
- W nosie to ty jedynie masz śpiki, więc nie pyskuj – odgryzł się Chester, uśmiechając się zadziornie do Niny, która zmrużyła jedynie oczy i rzuciła w niego kartonowym pudełkiem z chusteczkami. – Rozumiem, że to ci jest niepotrzebne.
- Nie, oddaj! – poprosiła spanikowana, czując, że kolejny raz zbiera jej się na kichanie. Mężczyzna szybko oddał jej pudełko i pokręcił głową z rozbawieniem. – Bardzo śmieszne, wiesz? Twoja dziewczyna umiera na katar, a ty się z niej śmiejesz. W ogóle, czy to możliwe, żeby umrzeć na katar? – spytała przejęta, otwierając szeroko oczy z przerażenia.
- A bo ja wiem? – Chester wzruszył ramionami i podrapał się po karku. – Czaisz tak wysmarkać własny mózg? – malująca się na jego twarzy powaga sprawiła, że Nina momentalnie przestała siąkać do chusteczki i popatrzyła z przerażeniem w oczach na swojego chłopaka. – Żartowałem! Widać, że nie jesteś w formie.
- Zabawne – mruknęła, uśmiechając się kpiąco. – Lepiej idź mi to mleko zrób, a nie żartujesz sobie z biednej Niny.
Przedrzeźniając szatynkę, wrócił do kuchni, by przygotować jej coś ciepłego do picia. Dziewczyna co chwilę kaszlała i kichała, co według niego było tak zabawne, że z ledwością powstrzymywał śmiech. Może to było z jego strony okrutne, ale przecież Nina sama doprowadziła się do takiego stanu. On jedynie mógł biegać od kanapy do kuchni, spełniając jej każdą zachciankę i wyrzucając zużyte chusteczki higieniczne. Nim się obejrzał, Nina mianowała go na swojego sługusa, a on bez zbędnych narzekań się na to zgodził, bo czy mógł odmówić własnej dziewczynie?
- Chazy? – jęknęła nosowym głosem Nina i głośno zakaszlała. – Chaaaazy?
- Tak, kochanie? – Chester wyszedł z kuchni i spojrzał uważnie na szatynkę, która skulona na kanapie próbowała opatulić się szczelnie ciepłym kocem. Gdy posłała mu smutne spojrzenie, zaśmiał się pod nosem i podszedł do niej, by pomóc jej uporać się z nakryciem. – Oj ty moja kaleko – westchnął rozczulony miną szatynki i opatulił ją kocykiem z Kubusiem Puchatkiem.
- Dziękuję – szepnęła, przytulając twarz do poduszki. – Chaz? – zagaiła ponownie, gdy mężczyzna chciał odejść z powrotem do kuchni. – Podasz mi pilota? – poprosiła, mrugając zalotnie oczami.
Chester spełnił prośbę dziewczyny i z ulgą malującą się na twarzy odszedł nareszcie do kuchni. Wypakował z reklamówek zakupy i od razu podgrzał mleko, do którego później dodał porządną łyżkę miodu i odrobinę czosnku, mając na uwadze fakt, że Nina go nienawidzi. Gdyby przesadził z jego ilością, równie dobrze mógłby zacząć się pakować, w najlepszym wypadku spałby przez kilka nocy na balkonie albo na wycieraczce przed drzwiami.
- Chazy?
Nosowy głos Niny wytrącił mężczyznę z równowagi i o mało co, a upuściłby kubek z gorącym napojem. Wszedł do salonu i popatrzył uważnie na skuloną na kanapie dziewczynę, której pozycja nic, a nic się nie zmieniła od jego ostatniej wizyty w tym pomieszczeniu. Wiedział doskonale, jak bardzo musi być zmęczona, dlatego nawet nie skomentował jej beznadziejnego wyglądu. Postawił kubek z mlekiem na stoliku i jeszcze szczelniej opatulił dziewczynę ciepłym kocem. Szatynka uśmiechnęła się lekko i mocniej wtuliła twarz w miękką poduszkę.
- Wyjdziesz z psami na spacer? – zapytała, robiąc słodkie oczka do swojego chłopaka. Po tym jednak głośno kichnęła, a burza włosów opadła prosto na jej twarz, burząc całkowicie efekt słodkości.
- A mam inne wyjście? – Chester uśmiechnął się lekko i przysiadł na skraju kanapy, poklepując przy tym Ninę po udzie. – Wypij mleko, a później się prześpij. Najlepiej idź do łóżka. Nie ma sensu, żebyś męczyła się na kanapie.
- No ale… - zaczęła dziewczyna i westchnęła głośno, gdy mężczyzna spojrzał na nią zza zsuniętych na czubek nosa okularów. – Tutaj mam widok na ciebie.
- No tak, przecież ze mnie taki okaz, że ino podziwiać – zażartował Chester, podnosząc się z kanapy. Nina pokręciła głową i podniosła się do pozycji siedzącej, po czym zabrała ze stolika kubek z mlekiem i upiła kilka łyków, wykrzywiając twarz w grymasie niezadowolenia. – Nie przesadzaj. To naprawdę jest dobre.
- To jest paskudne! – stwierdziła i zniesmaczona odstawiła kubek na bok. – Idź już, bo jeszcze chwila, a Simba zleje ci się do buta – dodała i wzruszyła ramionami, widząc minę Chestera.



Chwycił pewniej smycze i rozejrzał się dookoła, chcąc upewnić się, czy jeśli puści szczeniaki samopas, to nic im się nie stanie. Nie miał najmniejszej ochoty na rzucanie im patyków, dlatego wolał, żeby zajęły się sobą. Nie widząc żadnych innych psów, odpiął smycze i usiadł na pobliskiej ławce, od razu z kieszeni spodni wyjmując paczkę papierosów. Już dawno miał rzucić to świństwo, ale nałóg to taka świnia, co nie chce odejść, chociaż się ją odpycha nogami i rękoma. Wydobył z opakowania jednego papierosa i umieścił go pomiędzy lekko rozchylonymi wargami. Zdenerwowany brakiem w pudełku zapalniczki, przeklął głośno, momentalnie zapominając o biegających wokoło szczeniakach. Nie zwrócił nawet uwagi na idącą z naprzeciwka dziewczynę, która na smyczy prowadziła potężnego rottweilera. Znalezienie zguby stało się dla Chestera priorytetem i nieważna była cała reszta. Dopiero słysząc piskliwe szczekanie szczeniaków oraz donośny głos większego psa, opamiętał się i z wrażenia wypluł papierosa na chodnik.
- Simba! Kiara! – zawołał, jednak młode były tak zaabsorbowane rottweilerem, że w ogóle nie zwracały uwagi na swojego właściciela. – Kuźwa! – krzyknął zdenerwowany, podbiegając do goldenów, które w dalszym ciągu obszczekiwały większego od siebie. Chester szybko do nich podbiegł i łapiąc za obroże, odciągnął od przerażonej dziewczyny, która z ledwością trzymała swojego psa na smyczy.
- Przepraszam, nie wiem, co w niego wstąpiło – powiedziała speszona nieznajoma, uciszając swojego rottweilera.
Chester spojrzał na dziewczynę i zmarszczył czoło. Przecież wina leżała tylko i wyłącznie po jego stronie, więc dlaczego ona go przepraszała? Nie miał jednak siły na wchodzenie w jakąkolwiek dyskusję z młodą właścicielką rottweilera, dlatego jedynie skinął głową i uśmiechnął się do niej lekko, chcąc pokazać, że się nie gniewa.
- Może… - zaczęła nieśmiało, przygryzając dolną wargę. Przyjrzała się dokładnie Chesterowi i uśmiechnęła się kokieteryjnie, odrzucając na bok długie, blond włosy. – W ramach przeprosin dasz się zaprosić na kawę? – zaproponowała, a mężczyźnie o mało co nie opadła szczęka z wrażenia.
- Chętnie, ale moja żona czeka na mnie w domu – odpowiedział i uśmiechnął się półgębkiem, obserwując z niezmierną satysfakcją, jak na twarzy dziewczyny maluje się zażenowanie, a później dziwny smutek wywołany niepowodzeniem. – Do widzenia – pożegnał się jakże uprzejmie i biorąc szczeniaki pod pachy, odszedł w swoją stronę.
Dopiero będąc z daleka od dziwnej dziewczyny, odstawił psy na ziemię i szybko rzucił im patyk, by nie zwracały już uwagi na rottweilera, który równie dobrze mógłby zrobić sobie z nich przekąskę. Chester obejrzał się za siebie, chcąc sprawdzić, czy dziewczyna w dalszym ciągu tam stoi i jakież było jego zdziwienie, gdy już jej nie zobaczył. Odetchnął z ulgą i ponownie wyjął z kieszeni spodni papierosy. Odpalił jednego z nich i mocno się zaciągnął, pozwalając dymowi wypełnić płuca. Gdyby jego lekarz dowiedział się o tym, że w dalszym ciągu podpala na boku, to wyrzuciłby go z gabinetu na zbity pysk. Później dostałoby mu się od Mike’a, a na koniec od Niny, która obraziłaby się na niego i nie odezwała do końca życia. Nawet jeśli polip na krtani, to nie koniec świata, to powinien bardziej dbać o swoje zdrowie, ale przecież Chester to typ, który ma więcej szczęścia niż rozumu.
- Chodźcie! – krzyknął na psy, które biegały po całym parku i za nic miały sobie rozkazy właściciela. – Jakim cudem Nina jeszcze was nie oddała? – zapytał samego siebie i pokręcił głową, wyjmując zza paska od spodni smycze.



Zniesmaczona odstawiła prawie pełny kubek na stolik i odrzuciła na bok ciepły koc. Całe jej ciało płonęło żywym ogniem, a mleko tylko pogarszało kiepski stan dziewczyny. Momentalnie Ninie zrobiło się niedobrze, więc zrezygnowała z dalszego męczenia się z cudownym wynalazkiem Chestera. Podniosła się z kanapy i człapiąc stopami pod dywanie, poszła do kuchni, by zrobić sobie coś smaczniejszego do picia. Kubek z mlekiem odstawiła na kuchenny blat i po chwili wylała całą zawartość do zlewu. Wątpiła, by Chester uwierzył, że wypiła to ohydne mleko, bo doskonale wiedział, że nienawidzi czosnku, a jak na złość dodał go o wiele za dużo.
Nina wlała do szklanki trochę soku pomarańczowego i wróciła do salonu, po drodze zastanawiając się, co zrobić z dalszą częścią dnia. Chestera nie było dopiero od pół godziny, a przed jego wyjściem zastrzegła, że ma chodzić ze szczeniakami minimalnie godzinę, więc miała jeszcze trochę czasu tylko dla siebie. Gdy nad głową dziewczyny zaświeciła się niewielka żaróweczka, odstawiła szklankę na stolik i poszła do sypialni. Przejrzała powierzchownie stojące na szafkach książki, a gdy nie znalazła nic godnego jej uwagi, zrezygnowana usiadła na łóżku i głośno westchnęła. Nie mając lepszego pomysłu, zsunęła się po chwili z materaca i na czworakach podeszła do biurka. Otworzyła jedną z szafek, w której trzymała resztę książek i wyciągnęła z niej wszystko, co tylko tam kiedyś upchnęła.
- Ciekawe… - mruknęła, przyglądając się czarnej teczce. Rozwiązała niedbałą kokardkę i zaczęła przeglądać jej zawartość. - Valentine's Day – przeczytała tytuł, marszcząc przy tym pytająco czoło.
Usiadła po turecku na podłodze i zagłębiła się w treść piosenki. Wiedziała, że to tekst napisany przez Chestera, bo od razu rozpoznała jego pismo, a poza tym na samym dole strony znajdował się podpis mężczyzny. Dziewczyna zerknęła na datę i momentalnie zamarła. Jej serce na chwilę przestało bić, by znów ruszyć z łoskotem, jakby chciało wyskoczyć z piersi dziewczyny. Tekst został napisany dwa dni po Walentynkach, które mieli spędzić razem; ich pierwsze święto zakochanych. Chester zaprosił ją do restauracji, jednak musiała odwołać wszystko na dwie godziny przed spotkaniem, gdyż Nathan postarał się o to, by Nina jeszcze bardziej znienawidziła to święto.

So now you're gone
And I was wrong
I never knew what it was like
To be alone...

On a valentine's day

Nina na samo wspomnienie tamtego dnia poczuła, jak robi jej się niedobrze. Przeczesała palcami włosy i odłożyła kartkę na bok, nie chcąc jeszcze bardziej zagłębiać się w swoich przykrych wspomnieniach. Gdyby tylko Chester wiedział, co takiego wydarzyło się podczas ich pierwszych Walentynek, może chociaż spróbował by jej wybaczyć to, że nie pojawiła się na kolacji. Przymknęła powieki i wzięła kilka głębszych wdechów, chcąc powstrzymać napływające do oczu łzy. Wszystko nagle powróciło i uderzyło w nią niczym silniejszy podmuch wiatru w domek z kart. Przez ostatnie miesiące starała się zapomnieć o Nathanie i tym, jak ją traktował, a wystarczyła chwila, kilka linijek tekstu, by każdy szczegół do niej wrócił. Automatycznie przysunęła dłoń do zarumienionego policzka i głośno westchnęła, próbując odepchnąć od siebie nieprzyjemne wspomnienia.
Pozbierała kartki z ziemi, wrzuciła je do teczki i zabierając ją ze sobą, udała się do salonu. Tam wygodnie ułożyła się na kanapie i ponownie przejrzała piosenki, szukając najstarszej z nich. Jakież było zdziwienie dziewczyny, kiedy znalazła tekst sprzed dwunastu lat. Widziała poskreślane wyrazy, każdą zmianę, którą Chester wprowadził od tamtego czasu. Bała się zagłębiać bardziej w treść, bo coś podpowiadało jej, że to nie przyniesie nic dobrego, ale mimo obaw przeleciała wzrokiem poszczególne linijki.
Something has been taken from deep inside of me
The secret I've kept locked away no one can ever see
Wounds so deep they never show they never go away
Like moving pictures in my head for years and years they've played
Z każdym kolejnym słowem serce szatynki biło coraz szybciej, a ona czuła się, jakby pokój zaczynał się kurczyć. Brakowało jej tlenu, pomieszczenie stawało się coraz to mniejsze i gdyby nie szczęk otwierającego się zamka w drzwiach, pewnie udusiłaby się własnymi wspomnieniami.
- Co ty robisz? – zapytał Chester, zatrzymując się w połowie kroku. Popatrzył na porozrzucane po stoliku kartki i nerwowo przełknął ślinę. – Skąd to masz?
- Znalazłam w biurku. Czemu nie pokazałeś mi ich wcześniej? – Nina odłożyła na teczkę kilka kartek i sięgnęła po chusteczki. – Coś jeszcze przede mną ukrywasz?
- Nie powinnaś była tego czytać – powiedział nerwowo Bennington, zbierając papiery ze stolika. Popatrzył z wyrzutem na dziewczynę, a później przeniósł wzrok na tekst piosenki. Tytuł sprawił, że na jego ciele pojawił się nieprzyjemny dreszcz, a w skroniach zaczęła pulsować krew. – Nie powinnaś była otwierać tej teczki.
- Ale Chaz…
- Nie powinnaś była, jasne?! – podniósł głos na dziewczynę, aż ta drgnęła z przerażenia. Popatrzyła na niego załzawionymi oczami i pociągnęła nosem, po omacku szukając chusteczek. – To moje piosenki. Gdybym chciał, żebyś je przeczytała, to bym ci je pokazał, a nie chował!
- Chester, to tylko piosenki… - wyszeptała, chociaż doskonale wiedziała, że to nie są „tylko piosenki”. To zapisane w takiej, a nie innej formie wspomnienia Chestera, jednak wolała obrócić to wszystko w błahą sytuację, niż dopuścić do kolejnej kłótni, które ostatnio zdarzyły się między nimi coraz częściej.
- Muszę… Muszę się przejść – wyszeptał zachrypniętym głosem Chester i ściskając mocniej teczkę w dłoni, poszedł do przedpokoju. Tam założył ciężkie glany i otworzył drzwi na oścież. – Nie powinnaś była ich zobaczyć – dodał przed wyjściem do stojącej w progu salonu Niny i opuścił mieszkanie, trzaskając za sobą drzwiami.



Wsłuchując się w uderzenia wskazówek starego zegara stojącego w kącie salonu, próbował uspokoić swoje skołatane nerwy. Serce zdawało się bić coraz wolniej i chwilami Chesterowi wydawało się, że w ogóle nie daje żadnych oznak życia. Siedział zgarbiony na kanapie w pogrążonym w ciemnościach salonie i odliczał kolejne sekundy, które niemiłosiernie wlno mijały. Cisza powoli doprowadzała go do szału i gdyby nie szczęk kluczy w zamku, popadłby w kompletny amok. Drgnął nerwowo na kanapie i splótł drżące dłonie w mocnym uścisku. Pomimo ciemności doskonale widział leżącą na stoliku czarną teczkę, w której przez tyle lat ukrywał całą swoją przeszłość. Kiedy w pomieszczeniu rozbłysło światło, zmrużył oczy i głośno westchnął, przejeżdżając dłońmi po zmęczonej twarzy.
- Na miłość boską, Chester! – krzyknął przestraszony Michael, zatrzymując się w progu pokoju. Złapał się za lewą pierś i pokręcił głową z niedowierzaniem. – Zapomniałem, że masz klucze do mojego mieszkania – zauważył jakże inteligentnie i zdjął z siebie skórzaną kurtkę. Odrzucił ją na oparcie kanapy i poszedł do kuchni, by nalać sobie czegoś do picia. – Co cię do mnie sprowadza, Chaz? – zapytał po chwili Michael i wrócił do przestronnego salonu ze szklanką wody mineralnej w dłoni.
- To wróciło, Mike – wyszeptał zachrypniętym głosem Chester i sięgnął po czarną teczkę. Kątem oka popatrzył na przyjaciela, który nagle zamarł w bezruchu, jakby dowiedział się, że za kilka minut nastąpi koniec świata. – To wszystko wróciło.

There's something inside me that pulls beneath the surface
Consuming, confusing
This lack of self control I fear is never ending
Controlling, I can't seem

15 komentarzy:

  1. Początek rozdziału był taki ... taki uroczy :D Zasmarkana Nina i mleko z czosnkiem, aww :)))
    Ale oczywiście, jak to z Tobą bywa, za wiele radości nie mogłaś mi zostawić i na koniec równo dowaliłaś. Liczę po cichu, że mimo wszystko jakoś uda im się przetrwać ten nadchodzący kryzys, bo podobno prawdziwa miłość przetrwa wszystko, nie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytając początek rozdziału myślałam sobie "o, chyba już coś się naprawiło", chora Nina, opiekuńczy Chazz, no czego chcieć więcej? Ta sytuacja z tą dziewczyną totalnie mnie rozwalila :D
    No i koniec rozdziału, a tu takie bum!
    Hmm może już w następnym rozdziale dowiemy się, co takiego stało się w przeszłości Chestera?

    OdpowiedzUsuń
  3. Początek po prostu boski. :) Wyobraziłam sobie ich przekomarzanie się i leżałam ze śmiechu. ;) Najbardziej rozwaliła mnie ta dziewczyna w parku :D
    Nadal czekam, cierpliwie czekam na to, aż w końcu Czesiek powie Ninie o swojej przeszłości, bo aż mnie krew zalewa, jak na nią wjeżdża. Ok, rozumiem, umawiali się, że żadne z nich nie będzie ingerowało w przeszłość drugiego, no ale na miłość boską! Jeżeli się kochają, już dawno powinni wyjawić swoje sekrety! Wątpię w to, że Nina go zostawi, bo miał mroczną przeszłość!

    Się zdenerwowałam...

    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Początek rozdziału był taki, jaki uwielbiam najbardziej ;). Mam nadzieję,że Chaz w końcu powie Ninie o swojej przeszłości, bo zaczyna mnie wkurzać z tym wjeżdżaniem na nią. Uwielbiam twoje rozdziały ;D Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na początek, może:
    Witam.
    Pierwsze co mnie uderzyło to grafika! Dziewczyno, jest genialna! Sama ją stworzyłaś? CUDO!
    Idealnie wkomponowana. Wyraża tyle emocji! Mmmm.. Przez kilka minut siedziała i wpatrywałam się w nią.

    Ale może wrócę do opowiadania:
    Zdaje mi się, że z rozdziału na rozdział piszesz coraz lepiej, pojawia się coraz więcej opisów. Coraz bardziej rozbudowane. Dobrze dobrze. A fabuła? Nie pędzi, nie ciągnie się niczym ślimak. Jest taka w sam raz. Pokochałam to opowiadanie i już czekam zniecierpliwiona na dalszy ciąg. :)

    Nie mogę wytrzymać!
    MORE!

    ah... to ty wykonałaś ten szablon? (Wiem powtarzam się, ale tak być nie zapomniała mi odp.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, ja robiłam ten szablon (:

      Usuń
    2. Pisałam już, że jest GENIALNY!
      :) Chyba Ci widziałam kiedyś u nas... Hm... To może przy okazji zrobię interes...
      Wiesz, że prowadzimy nabór? (Jak wejdziesz na moje konto to wszytko się stanie jasne i klarowne, ażeby ci tu nie spamować.)

      Usuń
  6. Widzę bardzo lubisz piosenkę "Easier to run" bo to już drugi rozdział z nią ;D
    A mi się ten zwrot akcji podoba. Nie lubię miauczących słodkością zakochanych itp, więc cieszyłam się jak dzika na koniec. Jej, czemu każesz mi tyle czekać na następny rozdział?! Zakochałam się w twej twórczości ♥ Dziękuję, że jesteś :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba z pięć razy wchodziłam w szkole sprawdzać, czy dodałaś nowy, no i na złość nie było. Siedziałam tyle godzin, nie mogąc się doczekać aż wrócę do domu i przeczytam ;D
    Ej no, niczym nie zaskakujesz, tam świetny szablon i tu też, no wiesz co. ;p
    Och, ten początek *_* Też bym chciała "umierać na katar" jak Nina i mieć takiego Chestera, który robiłby obrzydliwe mleko z czosnkiem. Początek rozdziału czytałam z takim wielkim uśmiechem na twarzy, a im dalej tym powoli zanikał [chociaż uśmiałam się jak Chazy powiedział, że w domu czeka na niego żona xd]. Końcówka świetna. Zdecydowanie kilka linijek tekstu potrafi wywołać wspomnienia, zbyt dużo wspomnień. Ostatnio rozdziały tutaj mnie tak rozstrajają, że nie wiem co mam napisać w komentarzu i siedzę tak, i patrzę na Chestera w tle. Przecież i tak wiesz, że mi się podobało. ;D A tak w ogóle to ile zaplanowałaś rozdziałów na te opowiadanie? Czy jeszcze nie planowałaś? ;D
    och i crawling na końcu pasuje tak idealnie, że chyba bardziej się nie da. (:

    OdpowiedzUsuń
  8. POWAŻNIE?! Musiałaś przerwać w takim momencie? Ugh, ukatrupiłabym! Rozdział świetny, aż nie wiem od czego zacząć. Serio, nie mogę zebrać myśli. Więc... Jak ja kocham ich wymianę zdań! Niektóre teksty, wywoływały u mnie szeroki uśmiech na twarzy. Też bym chciała takiego służącego, nie ma co ;d Mleko z miodem i czosnkiem - ohyda! Nie dziwię się Ninie, że go wylała, sama bym tak zrobiła. Druga sprawa, ta blondynka ze spaceru... Co za baba xd Myślałam, że jakaś nieśmiała i w ogóle, a tu takie coś, hah. Dwie ostatnie "części" podobały mi się chyba najbardziej. Nina w końcu dorwała jego teksty no i wspomnienia wróciły, nie mówiąc o Chaz'ie, po prostu... Jejj.
    A tak prawie na koniec dodam, że Chester z chęcią mi może przekazać klucze do mieszkania Mike'a, bo tak sam tam siedzi, aż go szkoda :d
    No a tak na serio, już na koniec to mówię jeszcze raz, że świetny rozdział i że czekam na dalszą część, bo koniecznie muszę wiedzieć co będzie!
    Pozdrawiam :d

    OdpowiedzUsuń
  9. Poczatek byl swietny przez chwile mi sie wydawalo ze Chester i Nina to stare dobre malzenstwo jednak potem bylo troche smutno i dobrze bo nie wszystko jest kolorowe jakim sie wydaje .Nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu ; )

    OdpowiedzUsuń
  10. Zacznę od tego, że bardzo podoba mi się nowy szablon. Sama je tworzysz, prawda? Masz talent. :)
    Rozdział mi się bardzo spodobał. Prawie cały był zabawny i taki kochany, czuły. Nina wydawała się być taka bezbronna, a Chester tak słodko się nią opiekował. Jednak ostatni fragment był jak dla mnie smutny. Powróciły wspomnienia. Te niechciane i bolesne. Biedny Chester. Jestem bardzo ciekawa co się dalej wydarzy.
    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam czytać to, co piszesz. Po pierwsze, jest niesamowicie realistyczne, po drugie takie wciągające czytelnika w całą sytuację. Na początku wesoło i przyjemnie, lekko, zabawnie się to czytało. Plus, wiem, jaki ból czuje Nina, mleko z czosnkiem i miodem to ohyda. A potem, jak dziewczyna znalazła tę teczkę... było czuć ból, nie tylko Chestera, ale obojga. Chociaż każdy z nich, po ich przeczytaniu myślał o czymś innym, oboje czuli się tak samo źle.
    Teraz jestem ciekawa, co z tego dalej wyniknie.

    OdpowiedzUsuń
  12. czytałam to dosyć dawno i zapomniałam skomentować. ;x
    jak pisałam wcześniej, piszesz świetnie, naprawdę. jestem niesamowicie ciekawa, co będzie dalej z Niną i Chazem. mam nadzieję, że nie wpadnie znów w to gówno, niech Mike mu nie pozwoli! kurde, chyba podchodzę do tego zbyt emocjonalnie...
    no i strasznie podoba mi się wygląd Twojego bloga *.*
    zapraszam do siebie :> icutyououtnowsetmefree.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy konstruktywny komentarz. Jeżeli zamierzasz zostawiać jedynie spam, to od razu możesz odpuścić, bo usunę go bez wcześniejszego przeczytania go.