Słysząc irytujący dźwięk budzika,
powoli uniosła powieki i po omacku sięgnęła dłonią w stronę szafki nocnej, na
której znajdowało się wyjące urządzenie. Przez nieostrożność zrzuciła je z
mebla i cicho zaklęła, gdy po pomieszczeniu rozniósł się nieprzyjemny huk
rozbijającego się o podłogę plastiku. Uśmiechnęła się jednak błogo, gdy
nareszcie denerwująca melodia ustała, a w przyciemnionej przez granatowe rolety
sypialni zapanowała idealna cisza. Zaraz jednak została przerwana przez ciche
skrzypnięcie łóżka, gdy dwudziestoletnia dziewczyna poruszyła się na nim
gwałtownie. Na chwilę zastygła w bezruchu i upewniwszy się, że leżący tuż obok
niej mężczyzna wciąż śpi, usiadła na materacu i cicho ziewnęła, odgarniając z
twarzy kosmyki włosów. Ledwo widziała na oczy i doskonale wiedziała, że na
dworze jest jeszcze półmrok, bo Słońce to taka leniwa gwiazda, że wstaje
później od Niny.
Szatynka przeciągnęła się nieco,
a gdy coś chrupnęło jej w kręgosłupie, wykrzywiła twarz w grymasie bólu i
niezadowolenia. Ledwo widząc na rozespane oczy, podniosła się nareszcie z łóżka
i stanęła na palcach, wznosząc wysoko wątłe ramiona. Kiedy nareszcie każda
kostka była już na swoim miejscu, powłócząc nogami podeszła do szafy i mrucząc
coś pod nosem, otworzyła ją na oścież. Kilka koszulek jej chłopaka wylądowało
na podłodze, a gdy próbowała resztę zatrzymać rękoma i upchać ponownie do
półek, z górnej części prosto na nią spadła para dżinsów chrapiącego w łóżku
mężczyzny. Nina zrzuciła z głowy spodnie i z ledwością powstrzymała się przed
wrzaśnięciem na śpiącego Chestera. Kręcąc głową z dezaprobatą, wyjęła z szafy
ciepły sweter, granatowe rurki, wysokie skarpety z ocieplaczami i już miała
wyjść z sypialni, gdy do jej uszy dotarło wydobywające się spod poduszki
mruczenie.
- Gdzie idziesz? – zapytał
Chester, zrzucając z głowy nakrycie. Spojrzał rozespanymi oczami na stojącą
przed otwartymi drzwiami dziewczynę, a później przeniósł wzrok na budzik, a
raczej miejsce, gdzie jeszcze wczoraj stał. – Która godzina?
- Przed szóstą… - odpowiedziała
niepewnie Nina, domyślając się, jaka będzie reakcja mężczyzny, gdy to usłyszy.
Widząc jego minę, uśmiechnęła się niewinnie i szybko wyszła z sypialni,
kierując się od razu do łazienki.
O tej porze po ulicach nie
kręciło się zbyt wiele osób, dlatego Nina nie poświęcała zbyt wiele czasu na
doprowadzenie swojego wyglądu do perfekcji. Wykonała podstawowe czynności,
nieco się odświeżyła po nocy i ubrała we wcześniej przygotowane ubrania. Ciepły
sweter od razu poprawił dziewczynie humor i nieco ogrzał jej zziębnięte ciało.
Przez wakacje tak bardzo przyzwyczaiła się do spania w koszulce swojego
chłopaka, że nawet gdy noce nieco się ochłodziły i tak nie umiała założyć
normalnej piżamy, która ochroniła by ją przed wpadającym przez uchylone okno
ziąbem.
Gotowa wyszła z łazienki,
związując jeszcze włosy w wysokiego kucyka i podeszła do szafki na buty, z
której wyjęła sięgające nieco ponad kostkę czarne botki. Szybko wsunęła je na
stopy, narzuciła na siebie jeszcze kurtkę i zgarnęła z komody swoje klucze.
- Wracaj do łóżka! – powiedział
zachrypniętym po nocy głosem Chester i przekręcił się na materacu na drugi bok.
Przejechał dłonią po wolnym miejscu, które po wstaniu dziewczyny nienaturalnie
się ochłodziło i głośno westchnął. Kątem oka zauważył zaglądającą do pokoju
Ninę, więc szybko odwrócił twarz w jej stronę i zrobił smutną minę. – Jestem
takim samotnym misiem pandą…
- Jeśli już, to jesteś głupim
misiem pandą – zaśmiała się Nina, przewracając teatralnie oczami. – Jaki ci
smutno, to przytul się do… mojego swetra – dodała i rzuciła w mężczyznę leżącym
wcześniej na krześle ubraniem.
- Kiedy wrócisz? – spytał,
odrzucając dziewczynie jej własność. Uśmiechnął się półgębkiem i ułożył
wygodnie na plecach, podkładając przy tym ręce pod głowę.
- Wiesz, jak to bywa z prostatą
Dextera – westchnęła, bezradnie wzruszając ramionami. – Wrócę na śniadanie.
- I je zrobisz, tak? – Chester
uśmiechnął się półgębkiem, za co oberwał ponownie swetrem w twarz. Tym razem
zwinął go w kłębek i podłożył pod głowę, robiąc do szatynki dziubek z ust. Nina
popukała się palcem w czoło i założyła ręce na biuście. – Nie oczekuj ode mnie,
że zrobię ci śniadanie skoro ty nie chcesz poleżeć ze mną w łóżku.
- Oczywiście, jestem podłą
dziewczyną – prychnęła i wyszła z sypialni. – Udław się chlebem, Bennington! –
powiedziała na sam koniec ich konwersacji i opuściła mieszkanie, co podkreśliła
dość głośnym trzaśnięciem drzwiami.
Szybkim krokiem przemierzała
kolejne ulice dzielące ją od domu pani Morgan, wciąż w głowie analizując
poranną rozmowę z Chesterem. Czasami miała go po dziurki w nosie i najchętniej
uciekłaby od niego jak najdalej, jednak prawda była taka, że jeszcze tego
samego dnia wróciłaby z podkulonym ogonem i pozwoliłaby mu się mocno przytulić.
Tacy właśnie byli: potrafili się kłócić, wyzywać, ale w ostateczności i tak
dochodzili do porozumienia, bo chcąc nie chcąc byli skazani na siebie. To tak,
jakby od samego początku byli sobie przeznaczeni. Dwie połówki jabłka idealnie
pasujące do siebie; dwie różne dusze łączące się w jedność. Różnili się
praktycznie pod każdym możliwym względem, jednak tak chyba było jedynie na
samym początku. Nina sama nie wiedziała, kiedy tak bardzo upodobniła się do
swojego chłopaka i kiedy on stał się podobny do niej. Nagle, zupełnie z dnia na
dzień, zaczęli mieć te same zainteresowania; robiąc śniadanie już nie kłócili
się o wybór piosenki, tylko zgodnie wybierali jedną melodię; oglądali te same
filmy, nie walcząc o pilota od telewizora.
Czasami po prostu oboje działali
sobie na nerwy, jednak po tylu kłótniach i sprzeczkach praktycznie o nic,
nauczyli się odpuszczać albo po prostu rozchodzić się w dwie różne strony.
Dopiero, gdy emocje opadały, a do nich docierało, co takiego zrobili, dochodzili
do zgody. O to chyba chodzi w związkach, prawda? Nie zawsze musi być idealnie,
najważniejsze po prostu jest umieć odnaleźć się w połowie drogi.
Zatrzymawszy się przed czerwonymi
drzwiami, zapukała kłykciami w drewno i odsunęła się o pół kroku, nie chcąc
zostać zaatakowaną przez rozbrykanego Dextera. Ten czteroletni doberman należał
do psów wykazujących się bardzo wysokim poziomem energii i Nina codziennie
przychodziła do pani Morgan, by zabrać jej pupila na bardzo długi i męczący
spacer. W drodze do parku dołączało do nich jeszcze pięć psów, które dziewczyna
traktowała, jak własne. Na początku nie było łatwo i musiało minąć trochę czasu
nim dokładnie poznała podopiecznych, dowiedziała się o nich podstawowych
rzeczy, jednak warto było się nieco pomęczyć, by teraz móc wychodzić ze
zrównoważonymi psami na długie spacery. Robiła to, co kochała i nawet marudzący
o poranku Chester nie mógł zmienić jej planów. Spotkania z tymi psami
wyznaczały Ninie odpowiedni rytm dnia, dzięki czemu nie traciła ani chwili na
bezczynne leżenie w łóżku.
- Dzień dobry, Nino – przywitała
się pani Morgan, opatulając się szczelniej ciepłym szlafrokiem. – Dziękuję, że
przyszłaś wcześniej.
- Nie ma problemu. Będę mogła z
nim dłużej pochodzić po parku – powiedziała dziewczyna, łapiąc za smycz, która
przypięta była do obroży Dextera. Doberman już zdążył obwąchać obie nogawki
spodni szatynki i właśnie miał zabrać się za sprawdzanie rękawa jej swetra, gdy
opiekunka szarpnęła go mocniej za smycz, tym samym zmuszając do zaprzestania
czynności. – Wrócimy przed ósmą – dodała na koniec Moreau i ciągnąc za sobą dobermana,
susami pokonała betonowe schody.
Na odchodne pomachała do pani
Morgan i przyspieszyła kroku, nie dając Dexterowi zbyt dużo czasu na
zastanawianie się. Działała zwykle spontanicznie. Nigdy nie planowała wędrówek
z psami, bo i tak często zmieniała swoje decyzje w ułamku sekundy. Dzięki
szybkiemu truchtowi pod domem pana Kristensena znalazła się już po kilku
minutach. Staruszek powitał dziewczynę szerokim uśmiechem i gestem ręki wygonił
z mieszkania podstarzałego buldoga, który nieco odstawał od tych młodszych
psów, jednak i tak znalazł swojego towarzysza we włóczeniu się za resztą,
którym był sześcioletni basset o wdzięcznym imieniu Borys. Na samym końcu
dołączała do nich dwuletnia suczka rasy chart afgański, która poziomem energii
idealnie pasowała do Dextera, oraz sześciomiesięczny rottweiler.
Każdy z nich tak naprawdę był z
innej bajki, jednak to nie przeszkadzało im w dogadywaniu się ze sobą i znajdywaniu idealnych rozwiązań, kiedy
pojawiały się jakieś problemy. Gdyby tak ludzie umieli się dobierać, jak
dobierają się psy, to na świecie spadłaby liczba rozwodów i każdy byłby
szczęśliwy, tworząc parę z odpowiednią dla siebie osobą. Chociaż Nina
wiedziała, że gdyby ludzie posiadali taki zmysł, jak psy, to nawet nie dałaby
Chesterowi szansy, a co dopiero drugiej i trzeciej. Odwróciłaby się na pięcie i
odeszła, pokazując mu, że nie należą do tej samej bajki. Tylko co z tego, że
nie należeli do tej samej bajki, skoro będąc razem zaczęli pisać własną, taką,
do której oboje idealnie pasowali?
Czując przyjemny zapach tostów i
unoszący się w powietrzu aromat świeżo zaparzonej kawy, uśmiechnęła się szeroko
i zdjęła z siebie kurtkę, którą niedbale odwiesiła na wieszak. Zdjąwszy buty,
skopała je na bok, wiedząc, że Chester w drodze do sypialni pięć razy się o nie
potknie i dopiero za szóstym postanowi je wrzucić do szafki, przeklinając przy
tym swoją dziewczynę. Nina podążyła od razu do kuchni, nawet nie zwracając
zbytniej uwagi na fakt, że nikt nie kręci jej się przy nogach. Na samo
wspomnienie o nieżyjącym już swoim psie, który odszedł z tego świata mając
równo szesnaście lat w jej oczach zbierały się łzy, a serce ściskało dziwne
imadło. Nina długo nie mogła pozbierać się po tej stracie, a spacery z psami
innych ludzi w niemałym stopniu pomogły jej o tym nie myśleć.
- Wiedziałam, że i tak zrobisz
śniadanie – powiedziała zadowolona Nina, wchodząc do kuchni, w której urzędował
Chester. Uśmiechając się szeroko, podeszła do mężczyzny i objęła go od tyłu w
pasie, mocno przytulając się do jego pleców. – Zawsze je robisz.
- Co powiesz na nowego członka
rodziny? – zapytał nagle, odwracając się przodem do Niny. Dziewczyna
zmarszczyła pytająco czoło, nie bardzo rozumiejąc, o czym mówi. – Tak sobie
pomyślałem, że nasza dwójka jest świetna i w ogóle, ale… może trójka to nie taki
zły pomysł?
- Mówisz o trójkącie łóżkowym? –
Nina zmrużyła groźnie oczy i ściągnęła usta w dziubek, wbijając paznokcie w
tors Chestera. – Bo jeśli nie to tym, to ja nie wiem, co miałeś na myśli.
- Myślisz, że bym się z kimś tobą
podzielił? – Bennington uniósł jedną brew i spojrzał z góry na swoją
dziewczynę. Widząc jej minę, zaczął się śmiać, prawie przewracając się na
lodówkę. – Chodziło mi takiego maleńkiego kogoś – powiedział, opanowawszy w
końcu atak śmiechu. Zmierzył Ninę z góry na dół i poruszył zabawnie brwiami. –
Co ty na to?
- Chaz, czy ty mówisz o dziecku?!
– wrzasnęła przerażona, odskakując na bezpieczną odległość od mężczyzny. Kiedy
chciał złapać ją za rękę, skrzyżowała je za plecami i odwróciła się na pięcie
przodem do drzwi. – Jesteś nienormalny! Mam dopiero dwadzieścia lat, a ty
mówisz o dzieciach? Trzeba było znaleźć sobie jakąś…
Chester, powstrzymując śmiech,
oplótł dziewczynę ramionami i pocałował ją w policzek.
- Chodziło mi o psa – wymruczał
szatynce do ucha i przejechał po jej szyi swoim zarośniętym policzkiem,
przyprawiając Ninę o szybsze bicie serce. Zaraz jednak dotarł do niej sens jego
słów i szybko odwróciła się przodem do mężczyzny. – Mój znajomy, a raczej jego
narzeczona prowadzi hodowlę psów. Dokładniej goldenów i… trzy miesiące temu ich
suka się oszczeniła. Mają jeszcze trzy wolne szczeniaki, więc…
- Tak! – pisnęła i rzuciła się
mężczyźnie na szyję. – Tak, tak, tak! – krzyczała tak głośno, że było duże
prawdopodobieństwo, że usłyszeli ją nawet sąsiedzi z parteru. – Kiedy tam pojedziemy?
- Spokojnie! – zaśmiał się
Chester, stawiając dziewczynę na ziemi. – Jutro, okay? Na dzisiaj mam już pewne
plany.
- Uwzględniłeś w nich mnie? –
zapytała, sunąc dłońmi po torsie mężczyzny. Uśmiechnęła się półgębkiem i
przygryzła dolną wargę, cicho wzdychając, gdy dłonie bruneta wsunęły się pod
jej sweter, tym samym wywołując na całym ciele przyjemne dreszcze. Gdy skinął
głową w odpowiedzi, wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu i odskoczyła od niego
na niewielką odległość, próbując zachować równowagę. – To dobrze. Nie wiem,
jakie masz plany, ale ja mam takie, że sprzątamy dzisiaj w szafie! I nawet nie
próbuj się sprzeciwiać! Dzisiaj wypadła na mnie tona niepotrzebnych ciuchów! –
powiedziała szybko, idąc do sypialni.
- Jak to niepotrzebnych? – zapytał
rozżalony Chester, podążając za dziewczyną do ich pokoju. – Przecież to
wszystko jest potrzebne! – powiedział stanowczo, patrząc z bólem w oczach na
wyrzucane przez szatynkę ubrania.
- Chcesz mi powiedzieć, że wciąż
chodzisz w tych spodniach? – Nina wygrzebała spod sterty ubrań stare dżinsy,
których najlepsze lata już dawno minęły. Rzuciła je Chesterowi i założyła ręce
na biuście, przekrzywiając lekko głowę.
- Przecież one są całkiem…
całkiem dobre! – zaprotestował, dokładnie oglądając spodnie. – Czemu ci się nie
podobają?
- Chaz, one wyglądają, jakbyś je
kupił od bezdomnego, a do tego przepłacił! – zauważyła dziewczyna, wyrzucając z
szafy kolejne ubrania. Odłożyła na bok niepotrzebne koszulki i westchnęła
głośno, opierając dłonie na biodrach.
- Myślałem, że lubisz mój styl
rockowego faceta – wymruczał pod nosem rozżalony mężczyzna, przebierając
podkoszulki, które odrzuciła dziewczyna. – Moja ulubiona koszulka! Dlaczego ją
chcesz wyrzucić?
- Lubię twój styl rockowca, a nie
styl na bezdomnego – zaśmiała się Moreau, przewracając oczami. – A jeśli chodzi
o tę koszulkę, to przecież ty się w nią ledwo mieścisz – prychnęła rozbawiona,
obserwując, jak nagle rozpromieniona twarz Chestera przybiera groźny wyraz, co
nie zwiastowało nic dobrego.
- Nie? Zobaczymy!
W sekundę pozbył się koszulki i
założył na siebie T-Shirt, który Nina chciała wyrzucić na śmietnik. Z ledwością
naciągnął przymały podkoszulek i mimo ogromnych starań materiał i tak zatrzymał
się powyżej jego pępka. Moreau parsknęła głośnym śmiechem i z tego wszystkiego
opadła na stertę ubrań, nie mogąc utrzymać równowagi.
- Po prostu przypakowałem –
westchnął beztrosko i wzruszył zabawnie ramionami, uśmiechając się szeroko,
niczym chłopczyk, który dostał od rodziców swój wymarzony samochodzik na zdalne
sterowanie.
- Nie, po prostu przytyłeś –
zauważyła i zsunęła się ze sterty ubrań. – Starość nie radość, misiaczku. Ale
nie przejmuj się. Każdy miś na zimę przybiera na masie. Tłuszcz pomaga im
przetrwać zimę.
- Przecież to same mięśnie! –
zaoponował, uderzając się w brzuch. Zaraz jednak tego pożałował, gdy poczuł
nieprzyjemny ból w okolicy żeber. – Dobra, może większość z tego to…
- Tłuszcz? – przerwała mu i
pokazała język, szybko odskakując do tyłu, by uniknąć bycia złapaną przez
Chestera. – Okay, nieważne. Przecież wiesz, że i tak cię kocham – dodała dla
świętego spokoju i puściła mężczyźnie oczko. – Błagam, wywal tę koszulkę i
spodnie.
- Dobrze – zgodził się w końcu,
zdejmując T-shirt. Rzucił go na kupkę ubrań przeznaczonych do wyrzucenia i
schylił się po leżące przed nim spodnie należące do Niny. – Jeśli ja wywalam
swoje, to ty też musisz wyrzucić swoje.
- Ale… Przecież one są całkiem
dobre! – powiedziała oburzona, odbierając od Chestera swoją własność. Dla
pewności zdjęła z siebie granatowe rurki i siłując się z przymałymi, szarymi
spodniami, zaczęła podskakiwać, na siłę wciskając się w ubranie. – Zobacz! –
krzyknęła i ledwo oddychając, spróbowała zapiąć guzik i rozporek. – Jak nowe!
- Nowe to one może były kilka
kilogramów temu – odgryzł się Chester, lustrując wzrokiem swoją dziewczynę. –
Kochanie, spójrzmy prawdzie w oczy, ale ostatnio trochę… się zaokrągliłaś.
- Naprawdę? – jęknęła załamana,
oglądając się w stojącym w rogu pokoju lustrze. Odwróciła się do niego tyłem i
przez ramię zerknęła na swoją pupę, którą opinały za małe dżinsy. Dziewczyna
czuła się, jakby materiał miał zaraz się rozerwać, a ona przez to wszystko bała
się nawet wziąć głębszy wdech. – Muszę przejść na dietę.
- Nie zgadzam się! – powiedział
stanowczo Chester, podchodząc do swojej dziewczyny. Objął ją w pasie i po
chwili zsunął dłonie na jej pośladki, mocno je na nich zaciskając. – Dla mnie
jesteś idealna, ale koniecznie wywal te spodnie.
- Kochanie, a wiesz, że kiedy
wywalimy te rzeczy, to będziemy musieli pójść na zakupy po coś nowego? – Nina
uśmiechnęła się szeroko, bawiąc się łańcuszkiem Chestera, na którym zawieszona
była srebrna obrączka. Taka sama znajdowała się na jej serdecznym palcu w
prawej dłoni. To był niewielki element łączący ich w jedność, znak miłości i
nierozerwalności tego, co udało im się stworzyć.
- O nie! Tylko nie zakupy!
*
Sama nie wierzę, że ja to
napisałam. Boże, kiedy ja ostatnio pisałam coś takiego? Nieważne. Pierwszy
rozdział za nami i mam nadzieję, że nikt się nie rozczarował. Na początku nie
przewiduję żadnych większych dramatów, może jedynie wąsik Chestera, ale o tym w
trzecim rozdziale.
Pokonałam mega lenia, więc jeśli
ktoś chce, to będę informować o nowościach na GG i tylko tak.
No to chyba do przyszłego piątku?
(;
Awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww! To było słodkie :D
OdpowiedzUsuńCh. jest taki kochany, myślę, że niejedna chciałaby takiego przy swoim boku.
Cały rozdział uśmiechałam się do siebie :D
WOW, jesteś cudowna! Uwielbiam postać Chestera! Uwielbiam ich jako parę, są naprawę słodcy :) Czekam na więcej gdyż ciekawa jestem jak rozwiną się dalsze losy bohaterów :)
OdpowiedzUsuńHaha, reakcja Chestera na zakupy podobna do mojej, nienawidzę zakupów i współczuję mu, że będzie się na nich męczył. Rozbawiła mnie ta dwójka, "Po prostu przypakowałem" xd I Nina, która najpierw każe mu wywalić swoje rzeczy a potem sama nie chce wyrzucić swoich "Zobacz! Jak nowe!".
OdpowiedzUsuńCały rozdział był bardzo zabawny, Nina, która zamiast od razu wpaść na to, że Chester mówi o psie, mówi o dziecku, albo co lepsze o trójkącie :D Tak beztrosko tutaj, jak na razie ;D Czemu miałby się ktoś rozczarować? Sama nie wiesz co piszesz! Nawet żadnego błędu nie ma [jak zawsze], wszystko dopracowane do ostatniej kropki. Aż miło się czyta. :)
Nie musisz informować i tak z przyzwyczajenia sprawdzam wszystkie czytane blogi, więc nie przegapię nowego rozdziału. ;D
cudownie, tak idealnie, że aż słów brak! *.* Chester mnie rozczula tym gadaniem hahahahahahah iii słodcy są razem, o maaaaamo *.* przepięknie wyszłoo noo <3
OdpowiedzUsuńNikt się nie rozczaruje, uwierz mi :D Rozdział świetny i zabawny ;) Już uwielbiam ich jako parę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny rozdział ;)
Świetne, bardzo mi się podoba, naprawdę. A zwłaszcza rozczulił mnie ten moment "Odwróciłaby się na pięcie i odeszła, pokazując mu, że nie należą do tej samej bajki. Tylko co z tego, że nie należeli do tej samej bajki, skoro będąc razem zaczęli pisać własną, taką, do której oboje idealnie pasowali?" mam humor na coś mega romantycznego, a ten cytat tak mnie jakoś chwycił za serce. :) Poza tym wygląda na to, że Chester i Nina idealnie się uzupełniają i do siebie pasują, fajnie się czyta te ich słowne sprzeczki.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czekam na kolejny rozdział.
O.BOŻE.
OdpowiedzUsuńZauroczyłam się *.*
Podobało mi się wprowadzenie, ale pierwszy rozdział jest cudowny. Normalnie tak lekko i przyjemnie się czyta, że żałuję że to koniec. Prawie spadłam z krzesła przez tą akcje z podkoszulkiem i "mięśniami", hahah, cudowne! Wielki uśmiech na twarzy ;d
Będziesz mnie informować? Byłabym bardzo wdzięczna ;)
PS: dziękuję za miły komentarz! a co do szablonu, to miałam zamiar dodać też animacje, ale czarno to widzę xd
Pozdrawiam, Devonne ;)
Och, to jest świetne. Nie wiem jak to do końca określić, ale ma w sobie jakąś taką magię. Oprócz tego oczywiście sam styl pisania jest taki lekki, że po prostu chciałoby się czytać i czytać. Poza tym to, co jakoś szczególnie ujęło mnie w tym rozdziale to szeroko pojęty humor. W pewnych momentach uśmiech aż sam cisnął mi się na usta.
OdpowiedzUsuńChester i Nina zdają się tworzyć ciekawą parę. Niby różni, a tak świetnie ze sobą dobrani. Każde z nich wydaje się być dość honorowe, ale pomimo to potrafią ostatecznie dojść do kompromisu, a to ich wzajemne dogryzanie jest czymś, co zdaje się jedynie jeszcze bardziej ugruntowywać ich związek niż w jakikolwiek sposób cokolwiek psuć. Ehh, nie mogę doczekać się już rozdziału drugiego.
Pozdrawiam serdecznie
Jejku, ja chcę pisać tak jak ty. Wszystko jest idealne, Chester, Nina, są tacy kochani, aff, rozmarzyłam się, kiedy nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńbardzo mi się podobało, czyta się lekko, nic na siłę. ;> tak właśnie sobie myślę, że moje lektury mogłyby być pisane przez Ciebie ;d z pewnością nie musiałabym się zmuszać. jestem ciekawa, jak to rozwiniesz, także czekam na kolejny rozdział, z nadzieją, że pojawi się reszta zespołu ;p
OdpowiedzUsuńOd rozdziału bije przyjemnym ciepłem - idealnie na sam początek. Wprowadzasz powoli w całą historię, nie zdradzając za wielu szczegółów, tym samym zaciekawiając czytelnika. Czuje się, jakbym czytała jakąś słynną powieść, naprawdę.
OdpowiedzUsuńZwiązek Chestera i Niny jest taki bardzo... życiowy? Nie wplątujesz w ich wypowiedzi przesłodzonych komplementów, co jest wprost rzadkością w opowiadaniach - ludzie chyba bardzo lubią ckliwe romanse. Ich związek jest taki bardzo realistyczny i - przynajmniej tak mi się wydaje - oparty głównie na przyjaźni. Jednak, nawet opisani w tak miły i przyjazny sposób, zdają się coś w sobie skrywać, a ja chce to coś odkryć.
Nie mam wprost bladego pojęcia, co może dziać się dalej. Wprowadzasz nas w historię tak gładko, że naprawdę nie wiem, czego mam się spodziewać. Dlatego będę czekała cierpliwie, żeby zobaczyć co tutaj wymyśliłaś. Już nawet Nina mi nie przeszkadza, a to heca (nie wierzę, że naprawdę użyłam tego słowa).
xoxo
Kiedy ja będę tak nieziemsko pisać? Najwyraźniej nigdy...
OdpowiedzUsuńPokochałam każde słowo w tym rozdziale, każde! ♥
Najbardziej podobał mi się fragment o ubraniach.
"Chaz, one wyglądają, jakbyś je kupił od bezdomnego, a do tego przepłacił!"
Wspaniałe :)
No to czekam na następny rozdział z niecierpliwością!
our-love-is-eternal.blogspot.com
Jesteś cudowna, Twoje opowiadanie jest cudowne, wszystko tutaj jest cudowne. No nie da się tu powiedzieć ani jednego słowa, które by urągało temu. Bohaterowie mają świetne charaktery, obojgu polubiłam od razu. Taki chłopak jak Chester to prawdziwy skarb ;d
OdpowiedzUsuńoh, no nie mogę już doczekać się piątku!: )
Chciałabym umieć pisać tak jak ty. Twój style jest nienaganny i wspaniały. Gdy czyta się każde słowo ma się wrażenie, że jest ono idealnie dobrane i jest wręcz perfekcyjne.
OdpowiedzUsuńChester jest moim ulubieńcem, ponieważ jego charakter jest tak bardzo wyjątkowy, że aż chciałoby się go poznać w realnym świecie.
Chcę już kolejny rozdział ;)
http://i-believe-in-yeasterday.blogspot.com/
Bohaterowie mają świetne charaktery. Chester i Nina razem są tacy wspaniali. Od razu ich polubiłam. Jestem ciekawa czym nas zaskoczysz w tym opowiadaniu. Jestem zachwycona pierwszym rozdziałem. Czekam na dwójkę ;)
OdpowiedzUsuńAle ciekawa historia! :D Już teraz czuję, że będzie to udane opowiadanie. Bardzo lubię Chestera, dlatego będę czytała tą historię z wielką przyjemnością. Cieszę się, że założyłaś takiego bloga. ;)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny i udany. Polubiłam Ninę. Tworzą fajną i zabawną parę. A Chester jest taki kochany! :D
Oczywiście informuj mnie o nowych rozdziałach. Kontakt do mnie masz. ;)
Więc pozostaje gg ;d 13533936, byłabym strasznie wdzięczna za informację ;d
OdpowiedzUsuńco do ubiorów i RAR 2001 (dobry występ, ale w Texasie był po prostu nie z tej Ziemi *_*) to jak myślisz, skąd zaczerpnęłam inspirację? ^^ Ahh, stare dobre czasy ;d
No nic, mój numer masz, więc...
Pozdrawiam, Devonne.
Cudowne. Masz bardzo lekki styl pisania, a jest to coś, co lubię najbardziej. Chester i Nina świetnie do siebie pasują. Od początku ich polubiłam.
OdpowiedzUsuńPozostaje mi czekać na następny rozdział :)
Chester i Nina tworzą fajną parę. Mam nadzieję, że ciągle nie będzie tak słodko.
OdpowiedzUsuńŻyczę Weny.
Pozdrawiam ;]
Czytając fabułę przeszła mi przez myśl pewna obawa związana z zestawionymi przez ciebie postaciami. Próbowałam sobie wyobrazić Chestera w związku z Niną (a raczej samym jej wyglądem, bowiem wykreowałaś osoby według swojego upodobania) i przyznaję, że nie potrafiłam sobie tego wyobrazić. Ale... Ale czytając pierwszy rozdział zmieniłam swoje zdanie; i nie wiem czy wpłynął na to klimat, czy może jednak zdarzenia, które miały miejsce w rozdziale powyżej, ale z czystym sumieniem, a nawet ręką na sercu mogę powiedzieć, że zakochałam się w nich od pierwszego wejrzenia. Nie lubię się powtarzać, i zazwyczaj tego nie robię, i o ile się nie mylę dobrze wiesz, co myślę na temat twojej twórczości, ale i tak zrobię wyjątek - jesteś wyjątkowa, a każde twoje opowiadanie odzwierciedla oryginalność i wszelkiego rodzaju prawdziwość, która nabiera kolorów przy każdym wchłanianym przez czytelnika zdaniu. Posiadasz lekkość formułowania myśli i ja, jako zwykła siedemnastolatka pragnę ci powiedzieć, że czytam wszystko - nie zamykam się na jeden gatunek. Tak jak czytałam poprzednie historie, tak z zapałem zabrałam się za tą z szanownym Panem Benningtonem.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o rozdział, o którym się jeszcze nie wypowiedziałam, to chcę tylko powiedzieć, że tchnęłaś życie w zwykłe czynności, które każdemu człowiekowi mogą wydać się nudne, albo wręcz absurdalne, ale według mnie i tak posiadały nutkę finezji i właśnie dlatego chłonęłam je, jak woda gąbkę. Prawdopodobnie mój powyższy wywód nie ma ładu, ani składu, a ja i tak zwalę wszystko na pobyt w szpitalu, to jednak mam nadzieję, że zrozumiałaś moje intencje i sprawiły, że coś poczułaś. Ja od siebie mogę dodać tylko tyle, że oczekuję następnego i byłoby miło, gdybyś mnie o nim poinformowała.
JBluvsBabycakes
Love xx